Kontynuacja historii z Arkham Asylum. Batman w bardziej otwartej formie.
Gry o superbohaterach nie miały łatwego żywota. Szczególnie te, które produkowane były na bazie filmów z wielkiego ekranu. Od czasu do czasu jednak pojawiała się znośna produkcja, aczkolwiek dopiero Arkham Asylum (moim zdaniem) pokazało, że tytuł z superbohaterem w roli głównej, może nie tylko być kapitalnym tytułem, ale również zawalczyć o najistotniejsze laury branży. Rocksteady udowodniło, że można, wrzucając Batmana w produkcję łączącą skradankę z metroidvanią, naszpikowaną smaczkami dla fanów, przy okazji ustalając nowy standard dla starć z grupą przeciwników, który po dziś kopiowany jest przez największe marki w grach. Nie dziwi mnie zatem kierunek, jaki studio obrało przy kontynuacji, albowiem z racji czasów premiery tytułu (początek ery otwartych światów) i maksymy: „bigger, better, stronger”, Bruce Wayne wyrusza poza mury szpitala w Arkham, prosto w ulice Arkham City.

Kontynuacja rozpoczyna się dosyć nietypowo i zanim przypomniałem sobie zakończenie Asylum, byłem nieco zamotany sytuacją na ekranie. Bruce Wayne zostaje schwytany przez oprychów niejakiego Dr. Hugo Strange’a, który na domiar złego, wie o nietoperzowym sekrecie megalomana z Gotham. Okazuje się, że Strange pełni kierownictwo nad nową placówką/więzieniem o nazwie Arkham City. Jest to kawałek miasta Gotham przerobiony na zakład karny dla wszelkiej maści oprychów, jakich to tylko DC Comica miało w zanadrzu – od grubych ryb jak Pingwin, Dwie Twarze czy Jokera, aż po takich popaprańców jak Kapelusznik czy Victor Zsasz. Jak doszło do tego, że miasto zgodziło się na plan Strange’a? Czym jest jego Protokuł 10, o którym nieustannie doktorek wspomina? Co się dzieje z Jokerem, który przecież po wydarzeniach w Asylum, powinien być śmiertelnie chory? To i więcej czeka na naszego detektywa w kontynuacji. Fabułę i jej zwroty akcji śledzi się w grze z ogromnym zainteresowaniem. Gra potrafi przykuć nas do siebie wieczorami na wiele godzin. Dzieje się tak, nie tylko za sprawą samej historii, ale i wysokiej jakości voice-actingu – co nie jest dziwne, jeśli spojrzymy na osoby odpowiedzialne za ten aspekt produkcji: Mark Hamil, Kevin Conroy, Grey DeLisle-Griffinand, Troy Baker czy Nolan North. Szczególnie dwóch pierwszych panów spisało się na medal. Wydarzenia w grze oglądamy z zaciekawieniem równym ostatnim, kinowym produkcjom z Batmanem, więc nawet jeśli nie jest się fanami komiksów, ale filmy Nolana się wam podobały, to z dużym prawdopodobieństwem fabularnie Arkham City również wam siądzie. Jeśli natomiast (podobnie do mnie) za dzieciaka uwielbialiście serię animowaną, emitowaną w polskiej telewizji, to wątki poboczne i smaczki fabularne, zupełnie was zaspokoją.
Przeniesienie produkcji z zamkniętej (powiedzmy) lokacji do otwartego świata, wymusza na twórcach wypełnienie nowej przestrzeni interesującymi elementami. Na szczęście, moim zdaniem, produkcje oparte na światach popkultury, posiadających spory arsenał interesujących miejsc, postaci, wydarzeń itd., mają tutaj fory. Dzięki temu, nie dość, że sam wątek główny naszpikowany jest tutaj odniesieniami, które zachwycą miłośników Batmana, to wszelkie zadania poboczne, również oparto na znanych motywach ze świata komiksów z nim w roli głównej. Poczynając od najprostszych: znajdek. Podobnie do poprzedniej części, za większość odpowiada tutaj Człowiek Zagadka, Edward Nygma. Niektóre pozwolą się podnieść bez większych oporów, natomiast inne będą od nas wymagać rozwiązania zagadki, która raz wytęży nasze szare komórki, a raz rzuci wyzwanie paluszkom na padzie. Szukanie i rozwiązywanie ich to nie tylko czasoumilacz, ale dzięki rozwijaniu przez nie szerszego wątku Człowieka Zagadki, to również całkiem doraźna marchew na kijku – którą może bym i skonsumował, gdyby nie posiadała ponad czterystu (!) kawałków. Jednak powyższe zagadki nie są jedynym sposobem, w jaki gra próbuje odwrócić naszą uwagę od głównej linii fabularnej. Jak wspomniałem, Arkham City wypełnione jest czarnymi charakterami, o których pewnie słyszeli jedynie wtajemniczeni w lore Batmana. Czarna Maska? Deadshot? Nie znacie? A zatem o innych nawet nie wspomnę, aby nie psuć niespodzianki. Przemieszczając się pomiędzy punktami fabularnymi, zawsze obfituje, w jakąś „przeszkadzajkę” związaną z intrygami świata, który dzięki temu wydaje się żyć. Co daje wrażenie bycia częścią komiksu DC – mega!

Grono czarnych bohaterów jest spore, ale nie zapomniano również o personach, grających z Batmanem do tej samej bramki. Komisarz James Gordon oraz jego córka, Barbara, a także słynny Alfred, to kilku sprzymierzeńców, których spotkamy w grze. Nie zapomniano również o Kobiecie Kot. Catwoman nie dość, że doczekała się znaczącej roli w fabule, to będziemy mieli możliwość wcielenia się w nią, w rozgrywce – z czym miałem mieszane uczucia, aż po ostatnie chwile historii. Warto nadmienić, że grę właśnie rozpoczniemy od wcielenia się w Catwomen, co – przyznam szczerze – jest średnim pomysłem. Myślę, że nie byłem jedynym, sięgającym po tytuł Rocksteady z głosem serca: „Chcę zagrać w Batmana!”, więc uniemożliwianie mi tego na samym początku gry, nieco zabiło mój entuzjazm względem gry. Pomijając to, umożliwienie zabawy jako Catwoman, to ciekawy pomysł, który został dobrze zrealizowany. Dzięki specjalnym goglom, posiada swoja wersję zmysłu detektywa Batmana, a ostre pazury kombinezonu pozwalają jej poruszać się po niektórych sklepieniach. W starciach z przeciwnikami i zwinności poruszania się po mieście, niewiele ustępuje Nietoperzowi, gdzie przy tym ostatnim wprowadzono fajną mechanikę wdrapywania się na wysokości…jak kot. Zastanawiałem się w trakcie gry, czy koniecznym było przerywać historię Batmana jej epizodami, ale końcówka gry wyjaśniła sporo wątpliwości – wrzucenie historii Catwoman do gry, a nie jako DLC, ma sens i to dobry ruch ze strony Rocksteady.
Sama zabawa w skórze Batmana, niewiele różni się od rozgrywki z Arkham Asylum. Została jedynie wzbogacona kilkoma elementami wymuszonymi otwartym światem, pełnym wysokich budynków i sporych odległości do pokonania. Stąd też naszym najlepszym przyjacielem stanie się linka z hakiem, natomiast ulubionym ruchem: szybowanie. Dzięki umiejętnemu wykorzystaniu obu oraz opanowaniu latania do perfekcji, Batman jest w stanie przemierzyć całe miasto wzdłuż i wszerz, bez konieczności dotykania podłoża. System walki opera się na standardzie wykreowanym w Asylum, lekko podrasowanym kilkoma ruchami specjalnymi. Wciąż daje on wiele frajdy i jest bardzo efektowny, szczególnie kończące uderzenia w zwolnionym tempie. Nie ma co się dziwić, że świat kopiował go na lewo i prawo.

Otwarty świat aczkolwiek, to nie lada wyzwanie dla twórców. Arkham Asylum miało sporo kodu genetycznego z metroidvanii, gdzie twórcy prowadzą graczy za rękę, sprawiając jednocześnie wrażenie swobody działania. Zaplanowany backtracking staje się częścią gry, przez co nie męczy i wręcz jest satysfakcjonujący. Kiedy wrzucamy gracza w piaskownicę, z pozornie „nieograniczoną” swobodą działania, osiągnięcie tego samego staję się trudne. Mimo wszystko Rocksteady nie chciało zmienić kierunku, wyznaczonego pierwszą częścią i w kilku miejscach się wykoleili.
W skrócie mógłbym powiedzieć, że trafia się w niektóre miejsca za wcześnie i gra nie posiada żadnego mechanizmu, który jasno i wyraźnie dawałby nam o tym znać. Sytuację łagodzi na pewno fakt, że mówię tutaj o zagadkach Edwarda Nygmy, więc o zawartości stricte opcjonalnej. Mimo to, jeśli spędzamy dłuższą chwilę nad zagadką, która już w swej istocie ma być ZAGADKĄ i nie mam zielonego (haha) pojęcia, czy Człowiek Zagadka przygotował, tak trudne dla nas wyzwanie czy czegoś nie zauważyliśmy, a może – tak po prostu – jesteśmy głupi, to potrafi to człowieka zirytować.
Miasto uwypukliło również problem z trybem detektywa, który Batman posiada. Generalnie, Batman potrafi przełączyć swoją wizję w tryb „rentgenu”, co pozwala mu widzieć przez obiekty, dostrzegać zniszczalne elementy otoczenia i dokładnie śledzić umiejscowienia przeciwników. Kiedy mieliśmy do czynienia z zamkniętymi pomieszczeniami do wyczyszczenia, tryb ten nie był aż tak eksploatowany, albowiem orientacja w sytuacji była łatwiejsza. Natomiast tutaj, często wyłączałem go bardziej z wyrzutów sumienia, aniżeli zmuszała mnie do tego gra. Ten element rozgrywki jest po prostu zbyt potężny. Jak w jednym z epizodów serii na temat skradanek powiedział Mark Brown: „Grając w grę czujemy się jakbyśmy to robili na monitorze bramki ochrony lotniska”. Szkoda, ponieważ generalnie elementom stealth, zwrócono sporo uwagi. Przeciwnicy, uczą się naszego zachowania, więc nie możemy czyścić pomieszczeń nieustannie stosując ten sam sposób likwidowania wrogów. Wraz z pierwszym przeciwnikiem na deskach, reszta otrzyma sygnał przez radio, że coś się dzieje i podniosą swoją czujność. Daleko temu do systemów z piątego MGS-a, ale może się podobać.

Produkcja również całkiem nieźle zniosła brzemię lat od swojej premiery. Mając możliwość ogrywania wersji podrasowanej na PS4, polecam zdecydowanie remaster. Co natomiast nie zmienia, że wersja na chlebaka prezentowała się bardzo dobrze. Żadnych przycięć czy dziwnego ładowania się tekstur. Kawał solidnego i kodu. City kontynuuje również kierunek artystyczny, który wyznaczyło Arkham. Jeśli podobnie do mnie, kupiliście po całości estetykę pierwszej części, to tutaj się nie zawiedziecie. Wrażenie również robi miasto. Zarówno skalą, jak i wyglądem, żywcem wyciętym z komiksów DC. Gra aktorska robi swoje, ale bez odpowiedniejsze animacji postaci, reżyserii cutscenek i modeli, nie będzie pełnego sukcesu. Na szczęście, tutaj twórcy spisali się równie dobrze, co aktorzy przy mikrofonach. Mając ten ostatni element układanki, naprawdę uważam, że zakup kolekcji Arkham, nawet pomijając fakt braku części Knightw niej, jest mimo wszystko świetnym zakupem. City to bardzo dobra produkcji z Batmanem w roli głównej. Jeśli jesteście dodatkowo fanami Nietoperza, to zakup powinien być dla was obowiązkiem. Problemy, o których wspominałem, przez większość graczy nie została zauważona, albo też zupełnie zignorowana, więc pomimo, że mnie osobiście one drażniły, tak uważam, że suma elementów wykonanych dobrze w Arkham City, przyćmiewa moje czepianie się.
PLUSY
➕ Gra aktorska przy mikrofonach warta laurów
➕ Jak na produkcję PS3, wygląda bardzo ładnie i działa równie sprawnie
➕ Kontynuacja najlepszej gry z Batmanem, nie oddaje podium
➕ Od groma smaczków ze świata komiksów
➕ Arkham City żyje i wiecznie dzieje się w nim coś ciekawego
➕ Fabuła jak za najlepszych animacji czy filmów
➕ Kobieta Kot w odpowiedniej dawce
➕ Nawet pomijając dodatki, jest sporo do roboty
MINUSY
➖ Nie wszystko przeniosło się w otwarty świat z sukcesem
➖ Przesadnie mocarny rentgen detektywa
➖ Catwoman mogła się pojawić deczko później

Podobał ci się materiał?!
…aby wesprzeć RaczejKonsolowo w misji szerzenia pasji do gier poprzez niezależny content, w 100% bez bullshitu i na maksa gamingowy!