Na to się nie pisałem.
Pierwszy raz o tytule Night School Studio dowiedziałem się z odcinka GMTK. Mark bardzo pochlebnie wspominał system dialogowy w grze i doceniał jego umiejętność budowania naturalnie brzmiących konwersacji. Zaintrygowany dodałem sobie Oxenfree do obserwowanych tytułów na PS Store. Kiedy cena gry spadła do kilkunastu złotych, pomyślałem, że na pewno wcisnę taką lekką produkcję w backlog i szybko będę ją miał z głowy. Co do długości miałem nosa, bo tytuł jest zabawą na jakieś 5 godzin. Natomiast z lekkością, to się srogo pomyliłem – choć szczerze zastanawiam się: temu nie zaczaiłem, co się święci, po pierwszych scenach chwilach tytułu? Zanim jednak o tym, uwaga: Oxenfree jest produkcją, której niezaprzeczalnie najistotniejszy elementem jest fabuła, a nawet jeśli starałem się w recenzji nie zdradzić zbyt wiele, to wrażliwe na spoilery osoby powinny zastanowić się nad dalszą lekturą.

Gra rozpoczyna się od trójki nastolatków, stojących na promie, zmierzającym na od dawna opuszczoną przez mieszkańców wyspę. Wśród nich znajduje się Alex, główna protagonistka historii, a także Jonas (jej nowy przyrodni brat) oraz Ren, przyjaciel ze szkoły. Jonas jest nowy w ekipie, albowiem jego ojciec i mama Alex, od niedawna są razem, natomiast Ren i Alex, a także czekające na nich na wyspie, Clarissa oraz Nona, to wspólnie ekipa odbywająca identyczne wycieczki regularnie w przeszłości. Plan na wyjazd? Ognisko na plaży, alkohol, krępujące zabawy w pytania i odpowiedzi, babeczki z marychą…serio, nie mam pojęcia, jak nie wpadłem na to, że za chwilę tytuł przerodzi się w dreszczowca. Siedziałem sobie w ciemnym pokoju, rozświetlonym jedynie przez światło z ekranu i słuchawkach – jak tylko muzyka scntfc (nie, to nie losowe znaki, a nazwa artysty) zaczęła nabierać klimatu, a w grze robiło się dziwniej, pomyślałem: „…o nie„. Tytuł stał się paranormalną intrygą z nastolatkami w roli głównej, więc znajdzie się tu i motyw bagażu przeszłości w grupie, ktoś kogoś stracił, ktoś obwinia kogoś o coś, a jeszcze inne osoby zaczynają coś do siebie czuć – klasyka. Przy czym, w odróżnieniu do głupawych filmów z podobnymi cechami, historię Oxenfree śledzi się bardzo dobrze, a poszczególne wątki są raczej interesujące, aniżeli drażniące. I choć nie przepadam za dreszczowcami, to czas spędzony z Alex i resztą, oceniam zdecydowanie pozytywnie.

O pozostałych składowych tytułu mogę opowiedzieć razem, albowiem wynikają właściwie, z siebie. Od strony rozgrywki tytuł przypomina produkcje z kategorii przygodowych, jak Broken Age czy The Cave. Kierując Alex możemy przemieszczać się po wyspie, składającej się z garści obszarów z bardzo skromną interakcją. Właściwie od strony rozgrywki to nie za wiele mamy tutaj do roboty poza chodzeniem od punktu A, do punktu B. Pewnym urozmaiceniem jest tutaj natomiast podręczne radio, które nasza bohaterka ma ze sobą. Stanowi ono nie tylko ważny element tajemnicy wyspy, ale pozwala też rozwiązywać jej zagadki – poprzez nastrojenie odpowiedniej fali, więc bez szału. Zgodnie z normą takowych produkcji, grafika to klimatyczne 2D, z ręcznie malowanymi plenerami oraz trójwymiarowymi postaciami, stylizowanymi pod kierunek narzucony resztą estetyki. Nie można odmówić Oxenfree uroku i klimatu, aczkolwiek – podobnie do gameplay’u – nie jest to najwyższe na co stać indie gamedev.
W sukurs rozgrywce przychodzi mechanika związana z dialogami, za co Oxenfree (prawdopodobnie) obiło się echem po sieci i osobach lubujących się w game deisgnie. Otóż, jak wspomniałem akapit wcześniej, gdy większość rozgrywki to chodzenie, to nie powinno być dziwne, że niemalże nieustannie prowadzimy z kimś w grze rozmowę. W ich trakcie pojawiają się nad naszą głową trzy możliwości odpowiedzi na kwestię drugiej osoby, co jednak ważne, liczy się nie tylko wybór, ale także moment wyboru i czy w ogóle wybierzemy odpowiedź, zanim upłynie jej limit czasowy. Albowiem błyskawiczny wybór kwestii potrafi przerwać zdanie rozmówcy, a brak odpowiedzi jest również rozpatrywany przez grę jako nasz wybór, więc osoba, z którą rozmawiamy, zareaguje na nasze milczenie. Po pierwsze: czapki z głów przed zespołem aktorów, odpowiedzialnym za ogarnięcie takiego systemu dialogów – dodatkowo voice-acting jest świetny. A po drugie: nie spotkałem się jeszcze z tak naturalnie prowadzonymi dialogami w grze, co rzeczywiście stawia tę małą, pozornie błahą produkcję w zupełnie innym świetle. I już wiadomo, czemu pojawiła się w GMTK, w roli wzorca jednej z tez Marka.

Podsumowując, uważam Oxenfree za produkcję albo dla miłośników ciekawych historii z dreszczykiem lub osób szukających w grach indie interesujących patentów. Myślę, że obie grupy powinny być zadowolone z tytułu. Natomiast, nie da się ukryć, że tytuł jest produkcją malutką i raczej nie celującą w szerokie grono odbiorców. Ja z kolei przyznam, że mimo iż za dreszczowcami nie przepadam, tak ten podobał mi się całkiem nieźle. Może dlatego, że spośród wielu zakończeń udało mi się uzyskać nie najlepsze, ale pozytywne zakończenie. Wiem też, że ominąłem zupełnie jeden wątek produkcji, który mógł mnie zaprowadzić w najlepsze zakończenie tytułu, jednak przyznam, że końcówka zrobiła się tak intrygująca, że chciałem zobaczyć zakończenie historii, jak najszybciej. Przyznać się również muszę, że bardzo spodobała mi się Alex jako bohaterka opowieści – może dlatego, że tak naturalnie wybrzmiewały moje wyboru dialogowe i kierunek relacji z przyjaciółmi był zgodny z moim charakterem? Całkiem możliwe. Stąd też (jak to mam w zwyczaju) nie zamierzam siadać do produkcji jeszcze raz.
PLUSY
➕ bardzo ciekawy mechanizm prowadzenia dialogów
➕ ładna grafika
➕ muzyka robi klimat
➕ gra aktorska
➕ historia nastolatków
MINUSY
➖ znikoma rozgrywka
➖ quiz dotyczący katastrofy łodzi podwodnej nie był fair

Podobał ci się materiał?!
…aby wesprzeć RaczejKonsolowo w misji szerzenia pasji do gier poprzez niezależny content, w 100% bez bullshitu i na maksa gamingowy!