Ruiner (PS4)

Mały cyberpunk prosto z Polski.

O Ruiner dowiedziałem się poprze śledzenie profilu Devolver Digital na Twitterze. Nie dziw, że akurat ten wydawca zainteresował się tytułem, polskiego studia, Reikon Games. Szybka i brutalna akcja w izometrycznym rzucie, momentalnie udowodniła, dlaczego Devolver wydał produkcję ekipy z Warszawy. Trochę obserwowałem tytuł i jego cenę w PS Store, cierpliwie oczekując przeceny – skąpy ze mnie skurczybyk. Zainteresował mnie bardzo żwawy gamplay i kierunek artystyczny. Oczywiście fakt, że studio jest w Polski również miało na to wpływ. Finalnie Ruiner trafił do mojej biblioteki za coś, około trzydziestu złotych i z perspektywy ukończenia tytułu, myślę, że to zdecydowanie rozsądna cena za to, co tytuł dostarcza.

W grze wcielamy się w bezimiennego zabójcę, do którego osoby w trakcie fabuły odzywają się jako „Puppy” (Szczeniak). Zostaliśmy wynajęci przez niejakiego Wizarda, w celu eliminacji człowieka noszącego imię Boss – serio, jeśli chodzi o nazewnictwo postaci i miejsc, twórcy mogą przybić pionę z Kojimą. Boss jest właścicielem korporacji Heaven, która w świecie gry jest jednym z supermocarstw, rządzących społeczeństwem. Będąc na wyciągnięcie ręki od celu, do naszego umysłu hackuje się niejaka Her (Ona, po prostu). Hakerka uwalnia nas spod kontroli Wizarda, zdradza jego prawdziwe zamiary, aby następnie zrzucić bombę: nie dość, że mamy brata, to na domiar złego został on porwany, a Wizard może coś na ten temat wiedzieć. Tak rozpoczyna się fabuła, trwającej jakieś pięć/sześć godzin, kampanii. Nie ma tu znaczących zwrotów akcji, choć końcówka jest zaskakująca. Z drugiej strony, ekipa całkiem nieźle nakreśliła świat otaczający bohatera. Stosując analogię względem świata fantasy: jeśli chodzi o klimat, atmosferę i ogólnie prezencję Ruiner, mógłbym zaryzykować określeniem ich dark cyberpunkiem. Bardziej Akira czy Ghost in the Shell, aniżeli Stand Alone Complex. Choć puryści pewnie stwierdzą, że taki właśnie powinien być cyberpunk. Przedstawiony w grze świat jest mroczny. Technologia przeniknęła we wszystkie warstwy ludzkiej egzystencji, w wielu miejscach ją zastępując. Społeczeństwo żyjące na łasce mega-korporacji, wiecznie inwigilowane przez wszechobecny wzrok „wielkiego brata”. Oraz ci u szczytu łańcucha pokarmowego – tak bardzo oderwani od żyjących w slamsach, że przestali traktować ich jako ludzi. Zaczęli natomiast jako surowiec ich dobrobytu. Jest naprawdę mroczno.

Przeważnie część związaną z estetyką wizualną i warstwą muzyczną rozpoczynam od tego pierwszego, aczkolwiek właśnie próbowałem słuchać listy utworów utworzonej na Spotify, zawierającej wszystkie kawałki z gry – to równie ciężki szajs jak atmosfera tytułu. Wystarczy przeczytać opis wykonawcy Sidewalks and Skeletons, którego na ścieżce dźwiękowej jest całkiem sporo: „Muzyka do słuchania podczas spacerów po cmentarzu o trzeciej nad ranem” – i poważnie, kawałki tak brzmią. Reszta OST to Zamilska. więc osoby w temacie polskiej sceny techno/electro powinni wiedzieć, jakiego rodzaju muzy można spodziewać się w trakcie rozgrywki. Osobiście lubię synthwave, nawet w ciemniejszym wykonaniu (Carpenter Brut, ALEX czy Perturbator), ale muza tutaj to nie mój kaliber. Natomiast, wspominam o tym, ponieważ muzyka w Ruiner, nie tylko świetnie komponuje się z atmosferą świata gry, ale i jego grafiką. W kolorystyce dominuje kolor czerwony w połączeniu z czernią. Akcja rozgrywa się głównie w slumsach lub wewnątrz kompleksów technologicznych i fabryk, gdzie otacza nas blacha, stal, przewody i buchające zewsząd para. Trzeba przy tym przyznać, że śmigająca na silniku Unreal produkcja, działa i wygląda bardzo dobrze. Szczególnie, gdy kamera zawieszona jest w rzucie izometrycznym, albowiem w zbliżeniach – mimo wszystko – widać, że mamy do czynienia z produkcją małej ekipy, dla której jest to pierwszy, wypuszczony w świat tytuł. Podobać się również może kreska i kierunek artystyczny, któremu przewodził Benedykt Szneider. Całość naszpikowana jest tematyką azjatycką – od lokacji, po pojawiające się na ekranie napisy w „znaczkach” charakterystycznych dla krajów tego kontynentu. Czuć inspirację pracami takich autorów, jak Masamune Shirow czy Kenji Kamiyama. Tak. Warstwa artystyczna to (bez dwóch zdań) mocny punkt tytułu.

Od strony rozgrywki, produkcja Reikon przypominała mi Hotline Miami. Twinstickowa akcja w stylu Devolver, łącząca rozpierduchę przy użyciu np. katany jako broni krótkodystansowej i przeróżnych, futurystycznych giwer. Trzon zabawy jest prosty: chwilę spędzamy w mieście Rengkok, rozmawiamy z kilkoma osobami i ruszamy na misję, gdzie poruszamy się od grupy do grupy przeciwników. Gra rzadko wymaga od nas czegoś więcej niż pokonania kolejnej fali oprychów, często zakończonej starciem z mini-bossem. Każda „arena” kwitowana jest oceną i wizerunkiem prowadzącej nas w formie przewodnika, Her. Po pokonaniu bossa głównej na końcu misji, otrzymujemy wielkie podsumowanie naszych działań i ocenę finalną. Nic wyjątkowego, aczkolwiek daje sporo frajdy. Starcia potrafią być wyzwaniem, szczególnie jeśli chcemy wykręcić fajny wynik i zobaczyć ocenę S obok wizerunku Her….w całej okazałości. Im dalej w tytuł, tym trudniejsi przeciwnicy z bardziej zaskakującym wachlarzem ruchów, staną na naszej drodze. My natomiast wzmacniamy naszego bohatera poprzez system rozwoju postaci, który sam w sobie nie jest niczym wyjątkowym na tle jemu podobnych, aczkolwiek daje graczom bardzo duże możliwości manipulacji zabawy. Z początku byłem nieco nim zmieszany, ponieważ ostatnią rzeczą jaką potrzebuje to, aby przy ciarkach wywołanych muzyką tytułu, pełnej koncentracji na hiper-dynamicznych pojedynkach, jeszcze dodatkowo musieć sobie głowę zaprzątać odpowiednim budowaniem postaci. Na szczęście dalsza część gry rozwiała moje zmartwienia – jest znacznie „łatwiej”. Umiejętności do odblokowania jest faktycznie sporo, a dodatkowo każda z nich może zostać ulepszona w wielu poziomach, aczkolwiek gra nie dość, że pozwala na dowolne włączanie i wyłączanie poszczególnych wzmocnień, to dodatkowo nawet jeśli skoncentrujemy się na kilku i w nie będziemy inwestować, to gra nam na to pozwoli. Co rozumiem przez to? Gra nie wymusza na nas posiadania konkretnych umiejętności, a samą postać możemy dostosować do naszego stylu grania.

Co natomiast w kwestii rozgrywki trzeba powiedzieć: szybko robi się monotonnie. Dobrze zatem, że tytuł jest produkcją na dwa/trzy spokojne wieczory grania. Zasadniczo robimy ciągle to samo w każdej misji i w każdym pojedynku z kolejnymi falami przeciwników. OK. Rozumiem, że koncepcja tytułu nie pozwala na za wiele w samej grze i stąd musiała ona być (w pewnym sensie) boss/enemy rushem. Twórcy próbowali aplikować, jakieś ciekawe rzeczy dziejące się w mieście i wątki poboczne, aczkolwiek jest tego bardzo mało i raczej niezbyt finezyjnie do tego podszedło studio. Aż się prosi, aby zaimplementować tam jakieś minigry, w stylu serii Yakuza. Dzielnica Rengkok aż się prosi o wykorzystanie, poza rozmowa z NPC i szukaniem koto-szpiegów. Pewnie to coś, co ekipa planuje na sequel, a przynajmniej widziałbym to z miłą chęcią w Ruiner 2. Jeśli takowy jest w planach.

Innym tematem jest kwestia: czy Ruiner 2 będzie tytułem dla mnie? Z recenzji powinno jasno wynikać, że nie mam Ruiner za wiele do zarzucenia. Może nieco przestrzelił z klimatem i tyle. To pod każdym względem poprawna produkcja. Wygląda bardzo dobrze, a nawet świetnie biorąc pod uwagę doświadczenie studia, które za produkcją stoi. Ma ciekawy art-style, nawiązujący do prac „cyberpunkwoych” mangaków. Rozgrywka to dobre połączenie wyzwania opanowania niuansów walki oraz możliwości dostosowywania sobie jej pod nasz styl. No i muzyka, która spina całość w spójny, zimny i mroczny monolit. Myślę, że ci, którzy już ograli tytuł i zrobili to w pełnej cenie, kupili momentalnie atmosferę tytułu. Reszcie, która się wstrzymała i czeka (podobnie do mnie) na promocje, polecam sprawdzić Ruiner, gdy kwota za tytuł osiągnie akceptowalny poziom. Dobry tytuł, który dobrze rokuje dla studia.

PLUSY

➕ dynamiczna rozgrywka
➕ całkiem niezła grafika i efekty jej towarzyszące
➕ estetyka żywcem z cyberpunkowych mang
➕ rozbudowany i łatwy do ogarnięcia model rozwoju bohatera

MINUSY

➖ nie dla mnie taki cyberpunk
➖ rozgrywka szybko zaczyna być boleśnie powtarzalna


Podobał ci się materiał?!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

…aby wesprzeć RaczejKonsolowo w misji szerzenia pasji do gier poprzez niezależny content, w 100% bez bullshitu i na maksa gamingowy!


Możliwość komentowania jest wyłączona.