Criterion prezentuje swoje spojrzenie na kolejnego Need for Speeda.
Zmotywowany do sięgnięcia po arcade racera przez chłopaków z podcastu Push Start (w składzie m.in. Vaderio), spojrzałem na moją kupkę wstydu i znalazłem na niej Need for Speed: Hot Pursuit na PS3. Idealnego kandydata na „luźne wyścigi na wakacje”. Hot Pursuit to jeden z dwóch NFS-ów, które Criterion odświeżył dla EA. Studio z Wielkiej Brytanii albowiem, pracowało również nad częścią Most Wanted z 2012, którą – przypomniało mi się – zakupiłem w przedsprzedaży. Choć obie odsłony mocno się od siebie różnią, tak można zauważyć w nich wyraźny schemat działania: nowe Most Wanted było poważniejszym Burnout Paradise, a recenzowany Hot Pursuit to Burnout 3: Takedown w licencjonowanych szatach – a nie ma lepszej rekomendacji niż porównanie do jednej z najlepszych ścigałek arcade.

Jak już wspomniałem, Hot Pursuit to gra wyścigowa typu arcade, więc od realizmu ważniejszymi aspektami są poczucie prędkości, efekciarstwo i generalnie zabawa – Criterion potrafi w każdy z w/w aspektów i udowadnia to po raz kolejny. Rozgrywka jest przednia. Samochody prowadzi się bardzo podobnie do innych racerów od developera, więc jeśli graliście w jakiegoś Burnouta czy reboot Most Wanted, poczujecie znajome klimaty. Najważniejsze jest utrzymanie prędkości i zapełnianie paska dopalacza nitro, poprzez niebezpieczną jazdę (jazda pod prąd, unikanie kolizji z ruchem drogowy, itd.). W zakrętach nie martwimy się idealnym torem i cmoknięciem apexu, ale staramy się nie utracić prędkości i mierzyć dobrze jazdę bokiem. Same drifty wykonuje się dziecinnie prosto: puszczamy na chwilę gaz i znów go dusimy, a przy ostrzejszych zakrętach, lekko wciskamy hamulec zamiast puszczania gazu. Nie oznacza to jednak, że tytuł pozbawiono głębi. Kunszt polega na dobrej ocenie sytuacji wymagających postawienia auta bokiem czy przejechaniu łagodnie, a także na umiejętnym posługiwaniu się nitro – w zakrętach nie daje za wiele, podobnie gdy osiągamy już maksymalną prędkość samochodu, ale na podjazdach i przy wychodzeniu z zakrętu, już zdecydowanie tak. Masterowanie tego modelu będzie obowiązkiem dla każdego, kto celuje w zdobycie złotych medali we wszystkich zawodach, a nawet brązu w ostatnich, które są naprawdę wymagające. Takowe postanowienie urodziło mi się w głowie już po kilku wyścigach, albowiem Hot Pursuit bardzo mi się spodobał.
Tryb dla jednego gracza podzielony jest na dwie kampanie: policjanta i „złodzieja” – wprawdzie nic nie kradniemy, ale pasowało mi do koncepcji. Miejscem gry jest fikcyjny obszar Seacrest County, na którego drogach odbywają się wszystkie zawody. Choć nie jest on całkowicie otwartą mapą, a wyścigi wybieramy z mapki (trzeci Burnout mocno), to znajdziemy na nim wszystko, czego dusza zapragnie od miejscówek do ścigania się: autostrady, lasy, górskie serpentyny, długie proste przecinające pustynie czy trasy wzdłuż wybrzeża. Wszystkie poprzecinane licznymi skrótami, tworząc z Seacrest County idealną arenę pod konflikt odwiecznych rywali, prawa i bezprawia. Jedna i druga strona konfliktu korzysta z tych samych furek, co w perspektywie policyjnej wersji Lamborghini Reventon czy takiej Corvette ZR1, robi kapitalne wrażenie. Samochody podzielono na klasy, odblokowywane (klasy i wozy) w trakcie rozgrywki i zdobywania kolejnych poziomów bandziora czy policjanta. Jest co odblokowywać. W grze dostępne są praktycznie wszystkie marki mające w swoim katalogu fury z kategorii „przecinaków”. Wspomniane Lamborghini, a także m.in. Porsche, Pagani, Koenigseggseggeggeggegegg, Dodge, Corvette, Mercedes-Benz, BMW czy Audi. W odróżnieniu do innych odsłon NFS, jedyną opcją „kustomizacji” wozów jest wybór koloru przed zawodami. Problem? W żadnym wypadku. Fury już i tak są wystarczająco śliczne oraz szybkie. Obie kampanie różnią się od siebie w bardzo oczywisty sposób, albowiem stawiając gracza po obu stronach „konfliktu”. Jako bandyta przyjdzie nam przedostać się z miejsca A do miejsca B w określonym czasie, starając się przetrwać napór policji lub walcząc jedynie z czasem. Pościgamy się także z jednym rywalem w pojedynku dwóch maszyn lub w dużej grupie, sięgającej nawet 8 samochodów – znów, raz przy akompaniamencie syren, a raz nie. Natomiast w roli funkcjonariusza policji – w skrócie – przyjdzie nam przeszkadzać w powyższych zawodach. Trasy na czas zastąpiono tzw. odpowiedzią na wezwanie. Generalnie nie różni się to od w/w zawodów ‚od A do B’, jednak jest smaczek: za każde przyrysowanie radiowozu lub kolizję z ruchem drogowym, otrzymujemy ujemne sekundy, więc nie tylko uważamy na zegar, ale i czystą jazdę – te zawody to zdecydowanie spore wyzwanie. Jednak chce się je brać na klatę, bo rozgrywka jest miodna, a cała zabawa w policjantów i złodziei sprawia ogromną frajdę. Trudno wyjaśnić czemu dokładnie tak się dzieje, ale – moim zdaniem – to coś, co każdy chłopiec ma w sobie. Kto z nas mając dwa resoraki, nie wpadł momentalnie na to, że będą się one gonić? Need for Speed: Hot Pursuit odświeża tę radochę, zabawkowych pościgów stróżów prawa za bandziorami.

Doznania potęgują dwie sprawy: sztuczna inteligencja przeciwników oraz uzbrojenie – i mam na myśli obie strony konfliktu. Za kółkiem radiowozu spryt kierowców drugiej strony widać najbardziej w starciach z pojedynczym bandytą. Umiejętne korzystanie ze skrótów, których trasy są pełne to jeden z przykładów. Komputer potrafi także zrobić nagle zwrot i popędzić w przeciwną stronę, zostawiając nas daleko za sobą. Za to po odwróceniu ról, funkcjonariusze są cholernie agresywni w staraniach zatrzymania nas i nie oszczędzają swojego uzbrojenia. Policjanci mogą wystrzelić w naszą stronę impuls EMP, który na chwilę nas zatrzymuje i zadaje obrażenia. Można go uniknąć poprzez pozwolenie się wyprzedzić strzelającemu, zasłonić innym wozem lub uciec poza zasięg impulsu. Innymi zabawkami funkcjonariuszy są wyrzucane za siebie kolczatki, wezwanie śmigłowca, który robi to samo, ale wyprzedzając całą stawkę przeciwników oraz założenie blokady drogowej. Ponieważ byłoby dziwne, gdyby bandyci wzywali śmigłowiec czy blokady drogowe, te umiejętności zastąpiono ładunkiem turbo (pozwalającym bardzo szybko przyśpieszyć do prędkości maksymalnej samochodu) oraz zakłócenia, które blokują całe uzbrojenie funkcjonariuszy. Każde z powyższych rozwija się w trakcie rozgrywki, do maksymalnego poziomu 3 – dla przykładu kolczatkę na poziomie pierwszym i drugim odróżnia szerokość, a na ostatnim wyrzucamy jednocześnie dwa pasu kolców. Uwierzcie mi, że połączenie wyścigu ośmiu super-samochodów z pędzącą za nimi policji, śmigłowcem, rozstawionymi blokadami i tradycyjnym taranowaniem się, daje cholernie dużo radochy z gry w Need for Speed: Hot Pursuit.
Nie byłoby tak jednak, gdyby nie wysoka jakość techniczna produkcji. Criterion to jednostka do zadań specjalnych EA, którą wydawca wzywa, gdy trzeba opracować część gry związaną z prędkością, adrenaliną i widowiskowością. Hot Pursuit jest przykładem, dlaczego właśnie do takich zadań wybiera się ojców serii Burnout. Gra działa i wygląda znakomicie. Oczywiście jako tytuł z PS3 trzeba przymknąć oko na powtarzające się elementy otoczenia czy jego szczegółowość, szczególnie mając na uwadze produkcje współczesne. Nie mniej, siadając do grania w tego NFS-a nie trzeba odwracać wzroku od TV czy krzywić się z powodu czegoś na ekranie. W kwestii grymasów to raczej na mojej twarzy pojawiała się tzw. obama face, widząc jak świetnie udało się developerom okiełznać chlebaka. Szczególnie, gdy przyjdzie nam ścigać się w deszczu lub nocą, a najlepiej w połączeniu obydwu. Do tego tytuł bardzo dobrze radzi sobie względem animacji i płynności rozgrywki. Praktycznie nie zauważyłem żadnych zgrzytów w tym aspekcie, a czasem naprawdę dzieje się na ekranie dużo. Zresztą ruch grze dobrze służy, ponieważ limitacje oprawy, związane ze sprzętem, na którym tytuł się pojawił, wychodzą na pierwszy plan głównie w screenach i zbliżeniach. Na sam koniec akapitu o warstwie audio/wizualnej, chciałem jeszcze nadmienić, że twórcy przygotowali w grze całkiem przyjemną listę utworów, z artystami pokroju Hadouken, Pendulum, Plan B, Lupe Fiasco, 30 Seconds to Mars czy Bad Religion. Zatem po drogach Seacrest County pędzimy w towarzystwie raz hip-hopu, a innym razem drum’n’base’u, a jeszcze innym rocka. Za to, gdy w grze zaczynamy ścierać się z drugą stroną konfliktu, muzyka w tle zmienia się w dramatyczną kompozycję symfoniczną, jeszcze bardziej pompującą adrenalinę grającego.

Szukam szukam i nie znajduję szczególnych problemów, które mogłyby przyćmić obraz tego bardzo udanego racera. Jedyne, co mi przychodzi do głowy to zablokowanie dostępu do funkcji Audiologu za przepustką sezonową oraz fakt, że zdobycie wszystkich pucharków za kampanię wymaga strasznego grindowania. Obie kampanie ukończyłem ze zdecydowaną większością zawodów w złocie i zajęło mi to trochę ponad dwadzieścia godzin, co w ogólnym rozrachunku dało ukończenie tytułu jedynie na poziomie 69%. Mój poziom na końcu gry to po obu stronach okolice czternastego, a ostatnie pucharki otrzymuje się przy dwudziestu. Z drugiej strony, jeśli wam to zupełnie nie przeszkadza (jak mi) to polecam zainteresować się tytułem. Czy to przez PS Now, czy na stacjonarnej PS3 – na którą tytuł pewnie można kupić za kilkadziesiąt złotych. Ja bawiłem się przednio i jeśli chodzi o letnią fajną wyścigówkę – ten punkt wakacji uważam za zaliczony.
PLUSY
(+) Świetna zabawa w policjantów i złodziei
(+) Miodny gameplay
(+) Jak na PS3 wygląda bardzo ładnie, a i dziś nie krzywi mordy
(+) Szeroki wybór super-samochodów
(+) Adrenalina towarzysząca bitwie na trasie
MINUSY
(-) Brak dostępu do funkcji sieciowych bez przepustki
(-) Srogi grind po ostatnie trofea

Porównanie do trzeciego Burnouta nie było bezpodstawne. Need for Speed: Hot Pursuit to kawał fajnego ścigania się na wiele godzin.
Podobał ci się materiał?!
…aby wesprzeć RaczejKonsolowo w misji szerzenia pasji do gier poprzez niezależny content, w 100% bez bullshitu i na maksa gamingowy!