Gomu Gomu No Nostalgia !
Anime One Piece jest jednym z moich all time favourite, dumnie stojąc na piedestale najlepszych animacji z Kraju Kwitnącej Wiśni, jakie dane mi było zobaczyć – zaraz obok Cowboy Bebop. Seria obecnie przekroczyła grubo ponad 800 odcinków (SIC!) i nawet na chwilę nie zamierza się zatrzymać, zwolnić tempa lub obniżyć wysokich lotów. Jest to ewenement, którego podobnemu mu ze świecą szukać. Ponieważ od momentu, gdy seria została mi przedstawiona przez niemiecki RTL2 minęło co najmniej kilkanaście lat (SIC!!) postanowiłem sprawdzić, jak tytuł radzi sobie na konsolach oraz jednocześnie przypomnieć jak wszystko się zaczęło.
Co musicie wiedzieć w pierwszej kolejności o One Piece: Pirate Warriors (PS3) to to, że tytuł fabularnie trzyma się dosyć nieźle wydarzeń przedstawionych w mandze i anime – obie formy idą ze sobą w parze. Nieźle, ponieważ niezwykle karkołomnym zadaniem jest skompresowanie 500+ odcinków – mniej więcej w tym miejscu kończy się gra – do pękającej w około 9 godzin kampanii. Dla wtajemniczonych grę winszują wydarzenia na Marineford, wojna Marynarki z Piratami Białobrodego, aż po zejście się “słomkowych” (#pdk) na Sabaody Archipelago. Tym samym gra jest świetnym przypomnieniem dla fanów anime. Można z wypiekami przeżyć początki formowania się załogi, dołączanie poszczególnych jej członków oraz najważniejsze momenty w ich przygodach, nawet jeśli zabrakło kilku większych wątków. To, co dla jednych jest plusem, moim zdaniem może powodować dyskomfort u drugich, czyli osób bez znajomości pełnej historii animacji Eiichirō Oda. Pomniejsze wątki zostały zupełnie odpuszczone na rzecz “ważnych wydarzeń”, ale i kilka naprawdę istotnych nie załapało się do kampanii dla jednego gracza. Z początku zrodziła się w mojej głowie myśl, że forma przedstawiona przez twórców tytułu, może być fajnym wprowadzeniem dla nowych w świat piratów Słomkowego Kapelusza, jednak wraz z postępem fabuły i doświadczeniu efektu fast forward na anime, bardziej skłaniam się ku wnioskowi, że może to powodować u nowych w uniwersum zakłopotanie i niezrozumienie wydarzeń w grze. Weźcie to pod uwagę patrząc na ocenę końcową, pamiętając, że ja jestem zagorzałym entuzjastą One Piece. I dla kogoś takiego One Piece: Pirate Warriors (PS3) jest skarbcem fanserwisu. Zaczynając od tego, że głosy pod wszystkie postacie podkładają znani z anime seiyu, aż po odblokowywane w trakcie gry galerie oraz mini-encyklopedię pojęć ze świata mangi. W trakcie rozgrywki odblokowujemy także dodatkowe stroje dla bohaterów, mniej lub bardziej wzorowane na tym, co zobaczyliśmy w serialu TV.
Sama rozgrywka, w trakcie której odblokowujemy wspomniane wdzianka, to zasadniczo musou w najwierniejszym tego słowa znaczeniu, choć ekspertem w gatunku nie jestem – przyznaję. Aczkolwiek, jeśli większość czasu spędzamy na bieganiu po mapach zbudowanych z połączonych ze sobą pomniejszych aren bitewnych, walcząc z setkami prawie identycznych przeciwników, to myślę, że opisuje to jakieś 99,9% gier z gatunku. Pasuje to zresztą idealnie do świata One Piece, gdyż takowe starcia są w mandze na porządku dziennym. Dzięki wiernemu odwzorowaniu stylów walki i ciosów każdego z bohaterów, czujemy się jak w odcinku anime, kładąc na deski kolejną hordę żołnierzy Marine lub wrogich piratów. Coś, co na pewno zachwyci każdego w temacie i zostanie zupełnie pominięte przez całą resztę. Niekiedy gra pozwala na stworzenie połączenia pomiędzy Luffym (kapitanem Słomkowych i głównym bohaterem) i kimś z jego załogi, w celu krótkotrwałej podmiany na polu walki, po naładowaniu się odpowiedniego paska. Natomiast, aby rozgrywka się nie znużyła – co w sumie udało się całkiem nieźle – twórcy urozmaicili starcia z zastępami przeciwników różnymi modyfikatorami: zabicie konkretnego lidera drugiej strony, ochrona sprzymierzeńca, czy wypędzenia przeciwników z konkretnego obszaru. Co rozdział, to inna zabawa. Niektóre rozpoczynają się od starcia z bossem, inne tym kończą, za to jeszcze inne zupełnie odbiegają od nawalanki i rozbrzmiewają bardziej zręcznościową nutą w akompaniamencie licznych QTE. Już w samych starciach z bossami jest ich trochę, ale kwintesencją użycia w grze są rozdziały gdzie przez większość czasu będziemy wykorzystywać gumowe zdolności Luffiego do przemieszczania się po mapie. Wystrzeliwanie się w powietrze niczym z procy, łapanie się kolumn, skakanie od filaru do filaru, bujanie, omijanie przeszkód w powietrzu – wszystkie czynności sprawdzą nasz refleks. Komunikaty o kolejnym przycisku pojawiają się nagle, a czasem wymagają od nas dodatkowego skierowania kamery na kolejny etap podróży. Faktycznie działały kojąco po repetytywnych starciach. Po zakończonym epizodzie otrzymujemy ekran z oceną naszego przejścia oraz punkty doświadczenia i pirackie żetony.
EXP wykorzystywane jest w celu podniesienia cech Luffiego, takich jak życie, siła ataku czy redukcja obrażeń. Poziom sam wskakuje, a wraz z nim bonusy, więc nie ma mamy wpływu na statystyki – chyba, że wykorzystamy w tym celu żetony. Te natomiast zbieramy podczas misji i za jej jak najlepsze ukończenie. Służą one jako dodatkowe modyfikacje cech bohatera. Na początku startujemy z jednym slotem na żeton w pierwszym pasie. Później liczba miejsc na pasie rośnie do trzech, podobnie jak liczba możliwych pasów na żetony. Niektóre z nich posiadają dodatkowe efekty, tzw. linki, umieszczone na miejscach skrajnych. Jak np. zwiększenia obrażeń jakiegoś combo. Ciekawym patentem jest możliwość ułożenia specjalnych trójek z żetonów, które gwarantują bardzo pożyteczne i silne bonusy. Cały szkopuł w tym, że do znalezienia trójek bardzo przydaje się znajomość serii One Piece. Podstawowe możemy wywnioskować z gry, jak chociażby połączenie trójki Słomkowych Piratów lub trzech agentów CP9, poznanych w trakcie kampanii. Inne bardzo zakorzenione w lore mangi to już inna para kaloszy. Nie mniej cały system jest prosty do złapania i mało skomplikowany, co oczywiście jest atutem w nastawionej głównie na fun produkcji. Rozwijać możemy nie tylko Luffiego, któremu towarzyszymy przez całą kampanię Main Log, ale i pozostałą część załogi której jest kapitanem, oraz kilkoro innych, ważnych dla serii postaci. Roster nie jest może powalający, ale pozwala się dobrze bawić w dodatkowym trybie Another Log. To taki tryb arcade produkcji. Wybierając jedną z postaci odwiedzamy miejscówki z głównej kampanii odpowiednie dla danego bohatera. Zatem taki Łowca Piratów Zorro ma najwięcej rozdziałów, gdyż jest pierwszym członkiem w załodze Luffiego, Sanji rozpoczyna od odpierania Don Kriega z pokładu Baratie, a taki Jinbe dopiero od więzienia Impel Down i ma ich zaledwie kilka. Próżno aczkolwiek nazywać je kampaniami danego bohatera, gdyż to polegające na jednym celu naparzanki z hordami wrogów na terenach map z kampanii, zakończone niezbyt wymyślnym starciem z bossem i lekko zmienionymi kwestiami dialogowymi w cutscenkach. Do tego możemy zmieniać postacie pomiędzy ścieżkami, co już ogólnie rozwiewa nadzieje o liniowości. Tryb ten spodoba się zagorzałym fanom z dużą ilością wolnego czasu i miłośnikom pucharków – każda ukończona postać to srebrny pucharek. Zdecydowanie warto zaznaczyć, że poboczne historie możemy pokonać wspólnie ze znajomym kanapowo i online, a jeśli komuś jeszcze mało jest wrażeń, może sprawdzić dodatkowe Wyzwania przygotowane przez twórców. Przetrwaj fale 1000-ca przeciwników, ukończ misję w czasie itd. Tytuł zatem ma do zaoferowania całkiem sporo po ukończeniu głównego trybu dla osób chcących wyciągnąć więcej z tej produkcji, choć trudno mi sobie wyobrazić, aby takich osób było wiele.
Wszystko przez to, że w mojej opinii dla osób zupełnie nowych w uniwersum, One Piece: Pirate Warriors (PS3) będzie momentami niezrozumiałe lub co najmniej wprowadzi w zakłopotanie gracza próbującego ogarnąć wydarzenia w grze. Jak już wspomniałem na wstępie, upakowanie w tak krótką grę, tak ogromnej sumy odcinków pociągnęło za sobą pójście twórców na ustępstwa i liczne skróty fabularne. Dobrze, że gameplay jest naprawdę przyjemny i sama gra też nieźle się prezentuje. Modele postaci wykonano z należytą starannością, szczególnie głównych bohaterów. Mapy wiernie odwzorowują lokacje z anime i również w ich prezentacji nie ma do czego się specjalnie przyczepić. Jak na PS3 to prezencja gry jest zadowalająca, żeby nie powiedzieć bardzo dobra. Muzyka w tle pasuje jak ulał, a znane z TV głosy cieszą, choć bywają uciążliwe. Zdarza się bowiem, że w trakcie intensywnych bojów z przeciwnikami nasi kompani podrzucają nam wskazówki, które – dobra – pokazują się w chmurkach dialogowych w języku angielskim, ale mozolnie pieszcząc licznik pokonanych wrogów bez otrzymanych obrażeń, można łatwo pominąć istotny hint np. w walce z bossem. Ważne informacje przeważnie są pokazywane w widoczny sposób, więc nie jest “łamacz gry”, ale chciałem to zostawić w recenzji. Poza tymi drobnostkami to wszystko, co mógłbym zarzucić tytułowi. Czasem animacja się lekko przytnie w trakcie walki z setką wrogów, jednak nic przesadnie przeszkadzającego w zabawie. Gra jest naprawdę solidnym produktem, który dla fanów One Piece będzie skarbnicą tego, co kochają w anime, a dla reszty świata miłą zabawą. Pochłaniając One Piece: Pirate Warriors (PS3) w mniejszych kęsach nie uświadczymy cienia zmęczenia, a sama gra jest na tyle urozmaicona, że nawet i dłuższe sesje będą zjadliwymi. Wiedząc, że na rynku już dawno wydano część drugą i trzecią, jestem bardzo ciekaw, co twórcy przygotowali dla fanów jak ja – mam wrażenie, że ostatnio każdą recenzję tak kończę.
PLUSY
- jakość audiowizualna
- odwzorowanie klimatu anime
- smaczki dla fanów anime
- przyjemny gameplay
- prosty system rozwoju postaci
MINUSY
- dezorientacja japońskimi wskazówkami
- skróty fabularne i pominięcie niektórych wątków
- (opcjonalnie) nieco chaotyczna historia dla niewtajemniczonych
One Piece: Pirate Warriors (PS3) to ukłon w stronę fanów anime. Masa kontentu dla miłośników mangi podana w ładnej i przyjemnej formie. Łatwo poczuć się członkiem załogi ulubionego serialu.
Ocena: 8/10
Grafiki do recenzji zapożyczone z serwisu Gamespot.