Overcooked (PS4)

Podobno w silniku Unity nie można zrobić fajnych gier, a tu taka bomba dobrej zabawy!

Marzec 2018 to nie pierwszy raz kiedy ukończyłem Overcooked (PS4), aczkolwiek pierwszy gdy zdecydowałem się na recenzję, aby w pierwszej kolejności zachęcić innych do zakupu tej fajowej gierki, a po drugie: tym razem miałem możliwość sprawdzenia zabawy w mniejszym gronie. Bo jedno o tytule trzeba powiedzieć: swoją magię uwalnia kiedy gramy ze znajomymi i to KANAPOWO !

Tekst nie będzie najdłuższy, gdyż idea samej gry jest bardzo prosta. Będziemy gotować. W zasadzie gotować, wydawać dania i zmywać naczynia. W lewym górnym rogu pojawiają nam się zamówienia wraz ze składnikami potrzebnymi do ich ugotowania. Naszym zadaniem jest przygotowanie składników i w zależności od dania przyrządzenie: gotowanie w garnku, podpieczenie na patelni czy smażenie w głębokim oleju. Grę zaczynamy od prostych dań, które wraz z postępem w grze są coraz bardziej skomplikowane. Od sałatek składających się z pomidorów i sałaty, które trzeba posiekać i połączyć na talerzu, po takie przysmaki jak pizza, hamburgery i meksykańskie burrito. Praca na kuchni jednak – jak już wspomniałem – to nie samo gotowanie. Brudne talerze wymagają umycia, zbyt długie trzymanie na ogniu składników może wywołać pożar, a klienci nie będą czekać na swoje zamówienie w nieskończoność – jeśli nie wyrobimy się w czasie dostaniemy ujemne punkty. Zabawa polega zatem na rozwiązaniu zagadki znalezienia najefektywniejszego sposobu na pracę w danej kuchni, która zmienia się co odwiedzany region świata gry, gdyż uwaga, uwaga: tutaj jest fabuła!

W iście hollywoodzkim stylu rozpoczynamy grę od starcia z niewyobrażalnie głodnym Potworem Spaghetti Bolognese (nie mylić z flying spaghetti monster), którą niestety, jako nie wystarczająco sprawni szefowie kuchni przegrywamy. Głód bestii jest zbyt wielki na nasze liche umiejętności i tylko dzięki mocy Cebulowego Króla udaje nam się wyjść cało z opresji poprzez portal przenoszący nas w przeszłość. Po chwili król oznajmia nam swój plan. Czas, jaki zyskaliśmy do starcia musimy spożytkować na zgłębienie mistrzowskich umiejętności szefów kuchni oraz biegłość w przygotowywaniu najtrudniejszych dań. Wtedy będziemy gotowi na ponowne stawienie czoła niesamowicie głodnej bestii. Wyruszamy zatem w świat, szlifując zdolności w krainach o różnych klimatach i przysmakach. Od zaśnieżonych kuchni pokrytych lodem po stacje kosmiczne. Przyjdzie nam nawet gotować na dwóch jadących obok siebie food truckach i we wnętrzu wulkanu. Nudzić się nie można, a całość skąpana jest uroczą dla oka grafiką i pociesznym humorem. Cebulowy Król mówi do nas komicznym językiem, składającym się praktycznie z kilku sylab (oj, je i ja) i za każdym razem gdy się słyszy jego długie monologi nie sposób się nie uśmiechnąć. Całość przepisu na świetną grę doprawia równie pocieszna ścieżka dźwiękowa oraz prawdziwa wisienka na torcie: kanapowy coop do 4 graczy maksymalnie.

Tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa. Jak wspomniałem na początku recenzji, pierwszy raz sprawdziłem tytuł w grupie czworga znajomych (w skład której wchodziła moja żona, Korektorka Joanna i jej mąż) i bawiliśmy się bombastycznie. Kreatywny chaos panujący w kuchni i jakimś cudem doprowadzone do całości zamówienia sprokurowały w nas fale śmiechu, jakich już dawno nie widziałem w kanapowym graniu, które – nawiasem mówiąc – nie ma się najlepiej w dzisiejszych czasach (viva la PlayLink!). Mniej więcej równo rok po tym usiadłem do gry w dwójkę z małżonką po zakupieniu wersji Gourmet Edition, którą polecam za sprawą dodatkowych misji, w tym świątecznych. I wiecie co? Równie dobrze się bawiliśmy. Niektóre kuchnie wydawały nam się znajome, jednak rok to czas w którym spokojnie zapomina się patenty na pokonanie poziomu. Zatem jest w Overcooked (PS4) replay value, tylko trzeba troszkę odczekać pomiędzy przejściami. Jeśli zmienicie do tego liczbę osób – tym lepiej. Tytuł można ukończyć w solidny dzień grania, wliczając dodatki, a później pozostaje Wam jeszcze tryb Versus. To wystarczająco, jak na tak uroczą i grywalną produkcję. Sterowanie jest bardzo łatwe, więc nawet osoby nie grające codziennie powinny po chwili nauki się świetnie bawić. Zawsze można takowych znajomych oddelegować do zmywania i wydawania zamówień. Naprawdę polecam Wam sprawdzić tytuł. Jeśli tylko uda Wam się namówić kogoś do wspólnego grania macie zagwarantowaną fantastyczną zabawę i jednocześnie miłą odskocznię od większych tytułów. Skutkiem ubocznym jest motyw przewodni w głowie podczas wchodzenia do kuchni w domu, ale można się do niego przyzwyczaić.

PLUSY

  • Urocza otoczka produkcji
  • Miodny gameplay
  • Możliwość zabawy ze znajomymi kanapowo
  • Całkiem solidna długość
  • Trafiony poziom trudności

MINUSY

  • Po ukończeniu trzeba grę na trochę odłożyć, aby zapomnieć rozwiązania łamigłówek
  • W pojedynkę traci wiele z blasku

Hell’s Kitchen w wydaniu Ulicy Sezamkowej. Master Szefów z Was nie zrobi, ale bawić będziecie się przednio.

Ocena: 8.5/10

Możliwość komentowania jest wyłączona.