Firewatch (PS4)

“Historia o zwykłych ludziach” – bez dwóch zdań ten, znaleziony w sieci komentarz, doskonale oddaje czym jest recenzowany tytuł. Tylko…szukacie tego w grach?

Długo się zastanawiałem, czy w ogóle zaczynać pisanie tego tekstu. W końcu – jak pewnie zauważyliście, skoro czytacie tę reckę – usiadłem przed klawiaturą i postanowiłem, że wszystko będzie dobrze, jeśli już na samym starcie przed czymś Was uprzedzę. Otóż elementem gry, który odcisnął największe piętno na mojej ocenie Firewatch (PS4) jest zamknięcie, przedstawionej przez studio Campo Santo, historii. Nie mogę pominąć fabuły tak zupełnie, ponieważ to istotna część gry – jak nie najważniejsza. Jeśli zatem jesteście wrażliwi na spoilery oraz chcielibyście samodzielnie odkrywać tajemnice lasu Two Forks – do czego z całego serca zachęcam – to w momencie przeczytania ostrzeżenia: zamknijcie przeglądarkę, weźcie pada do ręki i sprawdźcie czy produkcja jest w sensownej promocji.

Firewatch (PS4) to gra z gatunku walking-sim, więc większość naszego czasu spędzimy na chodzeniu. W zasadzie będziemy tylko chodzić. Spodziewałem się, że gra będzie miała w sobie kilka zagadek do rozwiązania lub posiadała jakiś element rozgrywki, który czyniłby produkcje czymś więcej niż interaktywnym słuchowiskiem. W grze wcielimy się rolę strażnika rezerwatu, czy parku narodowego, którego zadaniem jest wypatrywanie oznak ognia w lesie z wieży obserwacyjnej. Zatem pomiędzy kolejnymi dialogami i tekstowymi znajdźkami przyjdzie nam zejść na ziemię, wyciągnąć mapę, kompas, a następnie podążyć w zakreślone czerwonym krzyżykiem miejsce. To generalnie wszystko, co stara się zaspokoić nam głód rozgrywki. Już przy Heavy Rain (PS3) czułem, że tak na serio, to mało gry w tej grze. Podobnie zresztą jak przy ostatnio ogrywanych Tales from the Borderlands (PS4) i The Silver Case (PS4) – w tym ostatnim nawet bardzo mało. Tutaj zabrakło mi czegoś małego poza wyborem kwestii dialogowych oraz podnoszeniem przedmiotów. Fajnie, że zaimplementowano możliwość obracania podnoszonych przedmiotów, aby zobaczyć co kryje się na odwrocie książki czy na spodzie słoika z dżemem – tylko zapomniano, aby ten element gry miał znaczenie poza szukaniem easter eggów i poszerzania znajomości otaczającego bohaterów świata. Bardzo ładnego świata.

Albowiem częścią gry, do której (prawie) nie można się przyczepić to wszystko związane z obrazem i udźwiękowieniem – z grą aktorską Richa Sommera oraz Cissy Jones na czele. Firewatch (PS4) pod względem designu skierował się stronę produkcji Pixara lub Dreamworks, a przynajmniej takie pozostawił na mnie wrażenie. Otaczający nas świat mógłby być scenerią kolejnej części “Iniemamocni” i wygląda naprawdę prześlicznie. Dosłownie co chwilę mógłbym robić screenshoty i każdy z nich byłby materiałem na tapetę czy pocztówkę. Tytuł pewnie kapitalnie sprawdziłby się w wirtualnej rzeczywistości i przy wsparciu HDR, aczkolwiek miałbym spore wątpliwości czy – szczególnie przy VR – produkcja dałaby radę działać płynnie, gdyż już normalnie ma z tym problemy. Zauważalnie często pojawiały się zgrzyty, które może i nie były ciągnącym się spadkami animacji, ale skutecznie wybijały mnie z immersji, którą tak sprawnie budowali aktorzy. A trzeba przyznać, że udało im się to znakomicie. Dialogi pomiędzy głównymi bohaterami, Henrym i Delilah, to crème de la crème tego rodzaju interakcji pomiędzy postaciami gry. Brzmią autentycznie, głosy oddaje pełnię emocji, ich reakcje na sytuacje w grze – gdzie mamy wiele możliwości skierowania rozmowy, a milczenie jest również odpowiedzią – są perfekcyjne. Dorzućmy do tego subtelną aranżację melodii, pojawiającą się od czasu do czasu, by umilić długi spacer leśną ścieżką i pewnie rozumiecie, za co wiele osób na świecie pokochało tytuł studia Campo Santo, a mi udało się ukończyć na jednym posiedzeniu.

To trzeba oddać produkcji, że potrafi przykuć. Trzyma w napięciu i zaciekawieniu przez całe kilka godzin – przypominam, że mamy do czynienia z “indykiem”. W fabułę wprowadzani jesteśmy poprzez emitowane na ekranie telewizora teksty, opisujące przeszłość głównego bohatera. Henry był zwykłym gościem, który poznał w barze piękną panią profesor. Zakochali się, przeżyli ze sobą wiele cudownych chwil, ale i niestety nie obyło się bez bardzo trudnych. Julia, gdyż tak miała na imię partnerka Henry’ego, zachorowała na demencję, co dla normalnej osoby byłoby strasznym ciosem, a dla kogoś pracującego głównie umysłem i stawiającego całe swoje życie na szali badań, było druzgocące do granic możliwości. Henry nie radził sobie mimo szczerych chęci z opieką i Julia trafiła pod opiekę jej rodziców. On za to postanowił odpowiedzieć na ogłoszenie o pracę w lokalnej gazecie. Obserwacja lasów i pilnowanie porządku, siedząc wysoko na drewnianej wieży, daleko od innych – idealnie. Na miejscu poznaje przez radio Delilah, która podobnie jak on wypatruje oznak ognia. Z uwagi na odległość nie widzą się, a ich znajomość skupia się wokół częstych dialogów przez krótkofalówki. Para się zaprzyjaźnia, aż dochodzi w ich okolicy do dziwnych wydarzeń. Znikają dwie dziewczyny, które wcześniej Henry przegonił z zamkniętego terenu. Pod jego nieobecność ktoś włamuje się do jego wieży, jednak nic nie kradnie. Z dnia na dzień sytuacje robią się dziwniejsze, napięcie narasta. Bohaterowie zaczynają wzajemnie się podejrzewać i tutaj dochodzimy do miejsca, w którym powinny przestać czytać tekst osoby, które nie chcą sobie zepsuć gry przed samodzielnym jej sprawdzeniem.

Już?

Na pewno?

Ostrzegałem.

Finalnie jednak nic się nie dzieje. Koniec Firewatch (PS4) jest tak mało satysfakcjonujący, że nie byłem w stanie uwierzyć, widząc napisy końcowe. Wyobraźcie sobie, że po zobaczeniu “Szóstego zmysłu”, na końcu okazuje się, że Bruce Willis ma po prostu zdolność widzenia duchów i to jest sekretem filmu. Rozumiecie o co mi chodzi? Z drugiej strony ciągle czekałem na ten moment. Spodziewałem się, że za chwilę zostanie mi wywalony na twarz fakt, który totalnie mnie rozbije, jak zakończenie “Wyspy tajemnic”, skoro już tak lecę analogiami do filmów. Może tak bardzo czekałem na ten moment, że faktycznie wytłumaczenie, tego co się dzieje, zupełnie mnie zaskoczyło, ale negatywnie. Zacząłem się zastanawiać czy może zrobiłem coś źle, pominąłem coś ważnego, źle poprowadziłem dialogi itd., ale okazało się, że nie jestem odosobniony w niedosycie po dotarciu do listy creditsów. Nie jeden reddit wskazywał na podobne odczucia. Rozczarowałem się, bo rzadko kiedy produkcja jest w stanie mnie tak przykuć przy konsoli, aby pękła bez praktycznie podnoszenia tyłka z kanapy.

Moim zdaniem po prostu zaprzepaszczono szansę, na coś naprawdę wspaniałego przy Firewatch (PS4). Nie kupuje mnie tłumaczenie, że “…to historia o zwykłych ludziach”, które na pewno pojawiło się w niejednym wywiadzie z twórcami. Zwykłych ludzi to obserwuję na co dzień, a gra ma być przede wszystkim grą, potem dopiero opowiadać ciekawą historię, a najlepiej jeśli robi jedno i drugie na zadowalającym poziomie. Wiecie co? Nigdy nie byłem fanem filmów oscarowych. Zawsze uważałem, że szukam przede wszystkim w kinie rozrywki, a filmy z założenia “poruszające” mnie męczą. Tym tropem uważam, że recenzowany tytuł znajdzie grono fanów i dobrze. To, że sam szukam czegoś innego nie oznacza, że takie produkcje nie są potrzebne – wręcz przeciwnie, więc uważam, że warto w Firewatch (PS4) zagrać. Mimo mojej oceny. Dziś oglądałem galę wręczenia The Game Awards 2017, gdzie m.in. zaprezentowano kolejną produkcję Campo Santo, In The Valley of the Gods (PS4) i również tam nie widziałem GRY. Zatem, pomimo szczerych życzeń dla młodego studia, pochwał za wizję artystyczną i kunszt przekazu, bez dwóch zdań poczekam ze sprawdzeniem nowego tytułu,tak jak w przypadku ich pierwszej “gry”.

PLUSY

  • bajeczne widoczki
  • “pixarowa” grafika w dorosłej grze
  • gra aktorska bohaterów
  • fabuła wciąga i trzyma w uścisku napięcia…

MINUSY

  • …a potem puszcza mówiąc “żartowałam”
  • zgrzyty w płynności
  • mało urozmaicony gameplay

Jedna z tych…”gier”, która warto mieć na liście ukończonych, chociażby by wyrobić sobie o niej zdanie. Zdecydowanie dla wybranego grona.

Ocena: 5.5/10

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.