Wspominam momenty położenia łapek pierwszy raz na ukochanych konsolach.
Do napisania tego tekstu zainspirował mnie – znów – HiV, który na łamach PSX Extreme wspominał chwile wyczekiwania na nową konsolę, emocje towarzyszące mu kiedy w końcu miał nowy sprzęt w domu itp. Zanim wrzucę pierwsze zdanie w poniższe akapity już teraz wiem, że najwięcej miejsca zajmą pierwsze konsole Sony, zwłaszcza pierwsze PlayStation. Tak sobie myślę, że to przez fakt, że im dalej w życiu tym zakupy nowych konsol, to po prostu “zakup sprzętu”. Bez magii towarzyszącej nam za czasów dziecięcych. Moja przygoda z konsolami SONY zaczęła się Bożego Narodzenia 1999 roku, jednak wszystko po kolei.
PlayStation

Pierwszy kontakt z “szarakiem” miałem podczas wakacji na wsi, gdzie rodzice wywozili mnie na 2 miesiące przerwy szkolnej. Był sobie tam dzieciak, z którym się kumplowałem i spędzaliśmy sporo czasu wspólnie grając na GameBoy’u w multi Tetrisa – like a rock star! Tak się złożyło, że za jakiś czas w jego domu pojawiło się PS1, no i się zaczęło. Pierwszymi grami jakie widziałem były Resident Evil 2 (PS1), Tekken 3 (PS1) i Test Drive 5 (PS1). Z czego dwa ostatnie tytuły zrobiły niesamowite wrażenie, mimo, że gdy sobie dziś wyścigi zobaczyłem na YouTube, jednak efekt był druzgocący…dla moich rodziców. Po wakacjach musieli mieszkać z synem, który niezliczone razy wpadał w rozpacz i wodospady łez, wymuszając na kiepsko radzących sobie finansowo rodzicach zakup konsoli. Serio. Za każdym razem, jak sobie przypomnę jak bardzo byłem nieznośny, mam ochotę wyściskać rodziców. Oczywiście nie od razu konsola się pojawiła w moim domu i po przetrwaniu wydawania każdego grosza na “kafejki”, gdzie gość zbijał fortunę na szarakach podpiętych do TV niczym z automatów arcade, dotarliśmy do w/w Wigilii ‘99. Wiedzieliśmy z siostrą, że coś się kroi, więc na dzień przed wigilią przeszukaliśmy dom wzdłuż i wszerz, i znaleźliśmy konsolę, ale po zauważeniu rogu pudełka – żółto-białe pudełko, które mam do dziś – od razu wycofaliśmy się. Sama świadomość, że pod choinką będzie konsola wystarczyła, a gdy nadszedł wyczekiwany moment wybuchnęliśmy radością 😀 Gry jakie miałem to Tekken 3 (PS1) i…płyta demo disc one (ktoś pamięta?). Rodzice powiedzieli, że w sklepie jakim kupili konsole był zestaw z bijatyką lub Star Wars Episode I: The Phantom Menace (PS1) i Pan w sklepie polecił im produkcję Namco – kimkolwiek jesteś: dziękuję!

Dalej nastąpiły piękne czasy, choć daleko im do łatwych. Po pierwsze przez pierwsze 12 miesięcy nie miałem karty pamięci do konsoli, a rodzinka z Niemiec sprezentowała mi Final Fantasy VIII (PS1). Najlepsze FF i trzeciego Tekkena w historii ogrywałem zatem codziennie od nowa. Pierwszą płytę ósemki znam praktycznie na pamięć i znów “uścisk miśka” dla moich rodziców za pozwolenie mi ogrywać w/w tytułu godzinami okupując JEDYNY telewizor w domu. Jednak nie to było najtrudniejsze. Wyobraźcie sobie być jedynym dzieciakiem z oryginalną, nieprzerobioną konsolą na osiedlu, gdzie każdy z Twoich kumpli miał szaraka po przeróbce, a na osiedlowej hali targowej sprzedawano setki tłoczonych (pudełka z okładkami, nadruk na płycie) gierek za grosze. Koszmar. Znajomi ogrywali, cokolwiek pojawiło się w PSX Extreme na pstryknięcie palcem, a ja zawsze musiałem gonić i zbierać pieniądze na zakup “wyjątkowego tytułu”. Rodzicom się w domu nieco polepszyło, więc miałem z czego odkładać i przy pomocy rodzinki trochę tych gier ogrywałem. To tutaj narodziła się miłość do moich wielkich serii Tenchu i Ace Combat, a także Final Fantasy, Crash Bandicoot, Gran Turismo. Trudy gamingowe tłumaczę sobie, że przynajmniej miałem czas na “masterowanie”, np. w Gran Turismo 2 (PS1) miałem na dwóch “memorkach” pełne garaże, z podziałem: slot 1 to wozu EU/USA, a slot 2 dla JAP. W obu częściach Tenchu miałem wszystkie misje na najwyżej ocenie przejścia, a w FF VIII zebrałem wszystkie karty Triple Triad.
Momentów z tamtych czasów było więcej, m.in. nadpisanie przez siostrę zapisu karty pamięci w Final Fantasy VIII (PS1), na którym miałem +100h rozgrywki lub wymuszone obracanie konsoli klapką do dołu by czytała płyty, ale lepiej lecieć dalej z blogiem, gdyż zaczynam drugą stronę A4.
PlayStation 2
Do pociągu PS2 wsiadłem bardzo późno. Po pierwsze z powodu ceny konsoli, która była astronomiczna dla przeciętnego Polaka, a po drugie wtedy zaczynałem edukację w technikum elektronicznym o profilu informatycznym, więc rodzice skupili się na potrzebie posiadania komputera w domu – za co nie można mieć pretensji. Z czarnulką kontakt miałem u znajomych i kuzynostwa, gdzie znów karmiłem potrzebę przeskoku w następną generację, jednak już bez katowania rodziców marudzeniem. Szansa na zakup pojawiła się zupełnie niespodziewanie. W Chorzowie otwierano market MediaMarkt i z tej okazji obniżono ceny wielu sprzętów. Pokazałam rodzicom gazetkę, konsolę za 50% ceny rynkowej i się zgodzili, że trzeba wykorzystać szansę. Zabrałem ile miałem w skarbonce i z resztą rodziców, pojechałem z tatą pod sklep. Masakra. Kolejka wzdłuż sklepu i kończyła się daleko od drzwi. Przy wejściu policja z tarczami i barierki kierujące tłum w miarę wąskim kordonie….a byłem z ojcem godzinę przed otwarciem. Muszę przyznać, że trochę się wystraszyłem, jednak okazało się, że ludzie rzucili się na inne sprzęty i kupiłem swoje PS2 fat, które mam do dziś. Sprawne, działa bez zarzutu od wspomnianego otwarcia sklepu w 2004 roku.

Znów miałem problem z kartą pamięci i by sobie z tym poradzić musiałem podjąć drastyczne kroki sprzedania części gier z PS1, które później zakupiłem podobnie, gdy włączyło mi się kolekcjonowanie. PS2 to niesamowity okres, z cudownymi grami i startem w sieciowy multiplayer. Rynek wtórny w Polsce już był na niezłym poziomie, a ja sam byłem już w takim wieku, że mogłem podjąć prace dorywcze ku chwale kupowania gierek. Tam gdzie znajomi zbierali na wypad nad morze, ja patrzyłem w kalendarz, na nadchodzące premiery i maszerowałem na kasę do Tesco. W tej generacji poznałem neo_angin, a nasza przyjaźń zrodzona we wspólnych bojach najlepszego sieciowego multi: Battlefield: Modern Combat (PS2) ery PlayStation 2, trwa po dziś. To również w tej generacji znalazłem grę mojego życia, czyli Ace Combat: Squadron Leader (PS2). Naprawdę świetny czas jako gracz.
PlayStation Portable
Mimo, że uwielbiam tę konsolę i spędziłem z nią wiele fantastycznych chwil, to jest to “czarny” okres mojej konsolowej karierze. Pewnie domyślacie się, o co mi chodzi: piractwo. Tak, ja również wpadłem w wir customowego oprogramowania od Dark Alexa i M33. Przeżyłem dwie generacje PlayStation, w których musiałem obejść się smakiem zbyt wiele razy i chyba tutaj nie wytrzymałem. Konsolę kupiłem niedaleko od premiery, za kasę zarobioną przy pomaganiu sąsiadowi w robocie. Dosłownie dwa dni po zakupie poleciałem pod Spodek w Katowicach, gdzieś gość na parkingu przerobił mi konsolę. Później sam się tego nauczyłem, miałem swoją magiczną kartę pamięci itp. Wiecie co? Wcale nie ukończyłem dzięki temu więcej tytułów, a tylko rozgrzebałem ich pełno, skakałem po innych, a poza tym większość czasu spędziłem przy emulatorze PS1.

Z tytułów ukończonych przypominają mi się dwie niezłe odsłony Ace Combat, Tactics Ogre: Let Us Cling Together (PSP), Metal Gear Solid: Portable Ops (PSP) i jej sequel, seria Patapon. Na przenośnym PlayStation również pierwszy raz ukończyłem Vagrant Story (PS1), Xenogears (PS1), Final Fantasy VII (PS1) i Final Fantasy IX (PS1). Mimo to nie jestem dumny z tego okresu, więc żałuję, bo PSP świetną konsolą było i zasługiwało na więcej “szacunku”.
PlayStation 3/PlayStation 3 Super Slim
Konsola zakupiona w miarę szybko po premierze, albowiem gdzieś w 2008 roku. Wszystko dzięki stałej pracy, pensji. Był to zresztą pierwszy mój POWAŻNY cel życiowy po zobaczeniu paska wynagrodzenia. Do dziś pamiętam czerwone pudełko, malusieńki dysk 20GB i granie na 14-calowym telewizorze marki LG (takim). Call of Duty: Modern Warfare (PS3) było pierwszą grą zakupioną na nowy sprzęt i muszę powiedzieć, że długo na takim TV nie wytrzymałem. Pół roku później pojawił się w pokoju 26’ Sharp, który towarzyszył mi do pierwszych lat PS4.

Czasy chlebaka to głównie multiplayer online. Seria Killzone, dwie pierwsze odsłony Modern Warfare, niedorobione Bad Company oraz genialna kontynuacja, w której spędziłem jakieś 400h online. Podobnie jak w Battlefield 3 (PS3), w którym to spędziłem z 500h. Zresztą wszystkie w/w shootery online zjadły mi co najmniej kilkaset godzin każdy. Efek? Po dziś nie wygrzebałem się z tytułów na PS3, które chciałbym ograć. Spora liczba tytułów mnie ominęła, szczególnie single player. Nadrabiałem ile się da, więc takie niszczatory jak trylogia Uncharted, Final Fantasy XIII (PS3), Gran Turismo 5 (PS3), Red Dead Redemption (PS3) lub uwielbione Borderlands (PS3) jednak mi się udało szybko ogarnąć. Nie zmienia to jednak faktu, że to tutaj rozkwitła zapoczątkowana na PS2 pasja do sieciowych strzelanek, która ciągnie się za mną po dziś.
Chlebak niestety doczekał swojego kresu w 2014 gdzie wyzionął ducha pokazując pamiętne żółte światełko, mimo kilku prób reanimacji suszarką i nową pastą pod procesorem. Jego miejsce zajęła bielutka wersja Super Slim, która może i posiada koszmarną klapkę, ale nie wygląda tak źle. Szczególnie w bieli.
PlayStation Vita
Wyjątkowa konsola w moim życiu, gdyż było to pierwsze PlayStation jakie zamówiłem przedpremierowo i odebrałem w dniu premiery, z kompletem akcesoriów i grą na start. Pomogła w tym nowa praca w połączeniu z wciąż życiem na “garnuszku” rodziców. Beztroski czas 😉 Pech chciał, że konsola tak samo szybko, jak zachwyciła świat sobą, równie prędko zniechęciła dużych wydawców. Sam do dziś mam 5 pudełkowych gier i konsolę używam głównie do Remote Play, który sprawdza się rewelacyjnie w domu. Granie na drugim mniejszym ekranie w wielkie tytułu ciągle mnie zdumiewa, mimo, że dokładnie wiem, jak ta magia działa. Uwielbiam tę konsolę, mam spory żal do Sony, że nie podjęło większej walki z Nintendo o tort handheldowy, jednak patrząc, jak to się skończyło dla marki PlayStation i czym miało “big N” zaskoczyć nas kilka lat później, może i podjęto dobrą decyzję o wycofaniu “ciężkich dział”.

To co udało się Vitce zrobić, to wprowadzić mnie w świat gier indie. To na przenośnej konsoli SONY zagrałem w Thomas Was Alone (PSV), tytuł który pokazał mi, jak niesamowicie ciekawy może być świat „małych gier”, bo jeśli „prosta, jak budowa cepa” przygoda kwadratów i prostokątów jest w stanie mnie pociągnąć za sobą na wiele godzin, to warto się tym światem zainteresować. Dziś już pewnie na nikim tytuł nie zrobi wrażenia, nawet sam Mike Bithell przyznał, że „Tomek” nie zrobiłby dziś wrażenia, jak lata temu, ale jego tytuł nauczył mnie patrzeć inaczej na gry ogólnie.
PlayStation 4/PlayStation 4 Pro
Nowe miejsce zamieszkania, nowy sprzęt audio/video w domu, nowa konsola. Zapisana w umowie przedmałżeńskiej pod punktem: najpierw dla żony kot, potem kolejne PS w domu. Właściwie z samym kupnem nie wiąże się nic wyjątkowego. Zamówiona, opłacona, dowieziona. Konsole kupiłem bez gier i grałem, do momentu zakupu Destiny (PS4), gdzie utknąłem na baaaardzo długo – właściwie trochę do dziś. Tytuł połączył zamiłowanie do online FPS-ów i kooperacji ze znajomymi w zajebistym uniwersum. Ma swoje wady, na pewno nie jest ideałem, ale gdyby ktoś mnie zapytał o wyznacznik lat z PS4, to powiedziałbym: “Przeznaczenie”. Mimo, że grałem w lepsze gry.
PS4 kupiłem bodajże rok po premierze, ale PS4 Pro już odebrałem w dniu debiutu na rynku. Why? Ma w nazwie PlayStation. Ma w nazwie Pro jak Profesjonalny. Uznałem to za sprzęt dla mnie.
No lubię tę markę ^^