Trzeci i ostatni tekst poświęcony targom E3 2017. Na ruszt biorę konferencję Sony i całe targi ogólnie.
PlayStation
Jestem w stanie zrozumieć brak orkiestry pod sceną, gdyż takich rzeczy nie powtarza się rok po roku, ale czemu Twitchowe streamy konferencji nie miały dźwięku ze zwiastunów? Pewnie Phil Spencer odpowiadał za obsługę audio. Przez to dwa pierwsze pokazy PlayStation musiałem oglądać bez dźwięku. Jim Sterling zażartował, że to ponieważ zarówno Uncharted: The Lost Legacy (PS4) oraz Horizon: Zero Dawn (PS4) posiadają w roli głównej kobietę, hehe. Żarty na bok, albowiem i bez udźwiękowienia obie prezentacje wyglądały cudownie. Spin-off serii Uncharted prezentuje poziom czwartej odsłony, a przynajmniej na to wskazuje pokazany materiał. Jest dużo akcji, humorystycznych zagrywek, ciekawych postaci i srogi “feeling” przygody – podwaliny serii. Od Guerrilla Games otrzymamy natomiast DLC fabularne, zabierające graczy w miejscówki pokryte lodem i śniegiem, co jest chyba ciekawą perspektywą. Nie grałem jeszcze w Horizon: Zero Dawn (PS4), ale ze znanych mi materiałów wynikało, że tytuł prowadził nas w zupełnie odmiennych klimatycznie lokacjach. Na tym koniec żeńskich herosów i lecimy od razu do Days Gone (PS4). Gdy Sony pokazywała tytuł rok temu nie byłem kompletnie przekonany do produkcji Bend Studio. Za bardzo przypominało mi to The Last of Us (PS4), co akurat w mojej ocenie wcale nie jest pochwałą. Tutaj natomiast srogi kawał rozgrywki pokazał różnice pomiędzy oboma tytułami. Zaprezentowano na czym polega kontrola zombie, jako niosącej śmierć hordy. Było także troszkę walki (dużo QTE, ale to w końcu studio Bend) oraz odwracania uwagi przeciwników poprzez okaleczanie jednego z nich – skradania, pułapki, jest ok, choć nadal brakuje dużo do pełnej oryginalności względem wielkiego hitu Naughty Dog.
Na dużym ekranie pojawiło się logo Capcom. Z początku myślałem, że będzie to jedynie Marvel vs Capcom: Infinite (PS4), jednak kilka sekund wystarczyło by wytrącić mnie z błędnego przekonania: na konsolę PlayStation powraca monhun! Monster Hunter: World (PS4) to zupełnie odmieniona odsłona gigantycznej serii, cieszącej się ogromnym zainteresowaniem od wielu, wielu lat. Po udanym romansie z PSP i jeszcze bardziej znakomitym związku z przenośnymi konsolami Nintendo, seria ląduje na stacjonarnych konsolach dla “dużych chłopców”. Zupełnie odświeżona oprawę, w której zrezygnowano z kolorowego, bardziej japońskiego designu na rzecz realizmu. Jestem mocno nastawiony, że będę sięgał po ten tytuł na premierę. W/w bijatyka pojawiła się również ze zwiastunem fabularnym, prezentacją rozgrywki i ogłoszeniem możliwości ściągnięcia wersji demo “już teraz”. Szybko jednak zapomnijmy o tym, bo oto całkowicie niespodziewanie Sony pokazało remaster Shadow of the Colossus (PS2), zmierzający na PS4! To jest nowina. Teraz muszę się zastanowić, czy czekać na niego, czy w końcu ograć kolekcje HD Team ICO na PS3.
Po tej petardzie nadszedł kącik VR, który troszkę się dłużył, aczkolwiek dobrze wiedzieć, że Sony nie spisuje medium na straty jak pewną przenośną konsolę. Z ciekawszych tytułów wspominam Moss (PS4), gdzie w technologii VR przyjdzie nam pomagać w przygodzie białej myszce. Bravo Team (PS4) to jakiś cover shooter, wątpię natomiast by była to produkcja pokroju Farpoint (PS4). Piętnasty FF otrzyma kolejną popierdółkę VR, tym razem bazującą na łowieniu ryb w grze. The Inpainted (PS4) jest horrorem w – ZNÓW! – szpitalu psychiatrycznym, a Start Child (PS4) jak na pokaz gry w wirtualnej rzeczywistości wyglądało bardzo “normalnie”. Aha, no i hit gogli: Skyrim będzie grywalny w PS VR. Czekam na E3 2018 i zapowiedź Skyrima dla mojej mikrofalówki.
Heheszki na bok, bo teraz idzie jebnięcie. Długi, kozacki, pokazujący niesamowite wykonanie materiał z God of War (PS4). Pokazali nieco z fabuły, trochę z rozgrywki, sporo walki (wygląda “palce lizać”!). Zaraz po tym nastąpił pokaz Detroit: Become Human (PS4). Jeśli ktoś mnie zna, to powinien wiedzieć, że nie okazuje zbyt wiele entuzjazmu grą Davida Mr.Emotional Cage’a. Ot przespałem tę część, ale widziałem twarz jakiegoś nowego aktorzyny w grze. Obudziłem się w pełnym wyprostowaniu na krześle, gdyż oto na konferencje doleciało Bungie i ich Destiny 2 (PS4). Zgodnie z przypuszczeniami romans z ActiVision trwa w najlepsze i gracze na PS4 otrzymają ekskluzywną zawartość: mapy, bronie, zbroje, tryby, statki itp. Tym, którzy uważają, że to pierdoła należy się strzał z Hawkmoona (mój ukochany rewolwer) prosto między oczy.
Dotarliśmy tym samym do końca konferencji. Jak lepiej zakończyć wystąpienie? Ostrą bombą w stylu Ubisoftu, tylko z datą/okresem premiery żeby się z Ciebie nie śmiali w socialkach. Tej niestety nie otrzymaliśmy. W zamian długi gameplay z tytułu,o którym już nieco wiedzieliśmy, jednak zachodziliśmy w głowę: “Jak się w to będzie grało?”. Mowa o Spider-Man (PS4) od studia Insomniac. Jak wypadło? Bardzo dobrze moim zdaniem. To Batman w pajęczych szatach i klimatach. Właściwie wszystko mnie przekonało, że warto się zainteresować tym tytułem, poza kwestią otwartości miasta i na jak wiele będziemy mogli sobie pozwolić w trybie “free roam”. Ten pokaz, podobnie jak Bóg Wojny zrobił fenomenalne wrażenie.
That’s all folks! Or is it?
Podsumowując całe E3 uważam je za dobre. Takie solidne, szkolne 4. Praktycznie na każdej konferencji dostaliśmy więcej o tytułach, o których wiedzieliśmy już wcześniej. Najwięcej niespodziewanych tytułów pokazał chyba Microsoft, problem w tym, że dużo z nich to gry “okej”, a nie żadne killery mogące sprzedać nowego Xboxa. Dodatkowo te, które akurat mogły pobudzić bicie serca graczy oglądających konferencje wychodzą na konsolę konkurencji – np. niespodziewane Anthem (PS4) od BioWare. Crackdown mógł coś grać, ale materiał kompletnie nie pokazał pazura. Z konferencji MS byłem zadowolony, gdyż jako faworyzujący stronę niebieską konfliktu cieszę się, że Xbox nie rzuca ręcznika na ring, podnosi rękawice, wyprowadza ciosy, a Sony się tym zupełnie nie przejmuje. Spekulacje twitterowe mówiły, że Japonia odpowie obniżką ceny obu PS4, a na pewno wersji Pro, jednak PlayStation zachowało się jakby nic się nie działo. Jest to dobre i nie. Z jednej strony konferencja Sony nie miała sobie nic do zarzucenia, a z drugiej zabrakło czegoś, co spowodowałoby podskok na krześle z wrażenia. Właściwie i mniejsi wydawcy zagrali również w bezpieczne, bo przecież chyba wszyscy się spodziewaliśmy nowego Wolfensteina. Jeśli chodzi o Nintendo to jak już wspomniałem w ostatnim tekście, dla mnie “pracujemy nad” nie jest żadnym “breaking news”. Logo Metroida to już coś więcej, zważywszy, ile fani już czekają na czwórkę. No, a jak ktoś mi powie, że gry z Kirby’m i Yoshi’m to niespodzianki, chyba zjadę na miejscu. To tak jakby uważać za zaskoczenie zapowiedź nowej FIFY. Skoro już jesteśmy przy EA, to warto wspomnieć, że akurat tutaj jestem pewien, że mamy kandydata na najgorszą konferencję. Przed takim tytułem broni mnie właściwie A Way Out (PS4). Oczywiście wiem dlaczego jest tak, a nie inaczej. EA ma grono odbiorców, których musi zaspokoić i tyle. Cóż, ostatnie lata nas tak rozpieściły bombami w konferencjach, że kiedyś musiał przyjść rok “stagnacji”, a jeśli tak ma wyglądać ta stagnacja, to i tak nie ma co narzekać.Na koniec. Komu mało Wam E3, gier, świeżości, to zachęcam Was do zobaczenia licznych paneli odbywających się podczas targów. Już podczas ostatnich imprez PSX mogliśmy posłuchać wywiadów ze znanymi osobami po stronie developerów i mediów około-growych. Sam zobaczyłem wszystkie panele z pierwszego dnia E3 Coliseum i słuchanie twórców God of War (PS4), Spider-Mana (PS4), czy solidna porcja rozgrywki Assassin’s Creed Origins (PS4) z komentarzem producenta, naprawdę jest ciekawe. Tegoroczne E3 nie kończy się na konferencjach. Niech żyją gry!