Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4)

Do napisania tej recenzji zabierałem się jednakowo długo jak do samej gry. Jednocześnie tak samo silne postanowienie przygotowanie się do produkcji CDP RED zmuszało mnie do napisania tego tekstu. Przed Wami moja opinia na temat najlepszej gry 2015.

Na wstępie wspomniałem, że do Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4) się „przygotowywałem”, które w moim przypadku – z wiadomych przyczyn – nie polegało na zapoznaniu się z poprzednimi częściami gry, a lekturą książek Andrzeja Sapkowskiego. Zajęło mi to kilka miesięcy i z całym sercem polecam sagę o Wiedźminie każdemu. Te 7 książek pochłonęło mnie doszczętnie. Brudny i brutalny świat, niepozbawiony jednak promyków „światła”, jak w przypadku kompletnie odrzucającego mnie cyklu „Pieśń lodu i ognia”. Uniwersum pełne ciekawych postaci, mrożących krew w żyłach sytuacji, wypełnione mitycznymi bestiami, potworami oraz nutką polityki, a wszystko to w tak bliskim nam, słowiańskim klimacie. Może i mało czytam, ale nie spodziewałem się, że jakaś lektura jest w stanie tak mną wstrząsnąć. Z tego też powodu oczekiwania wobec gry miałem ogromne. Doskonale wiedziałem jakbym chciał widzieć Królestwo Północy w całej swojej okazałości i ze wszystkimi detalami. Dziś już wiem, że czasy, gdy gra jest lepsza w mojej wyobraźni aniżeli na ekranie telewizora odeszły do lamusa.

Pierwszym, co mnie uderzyło podczas gry jest jak dokładnie i szczegółowo oddano świat Sapkowskiego. Poruszając się po ziemiach Królestwa Północy czułem się bardzo swojsko. Znajomo. Zarówno otaczające gracza krajobrazy ziem oraz architektura kipią słowiańskością. Kto choć kilka razy zrobił sobie wycieczkę np. szlakiem orlich gniazd (polecam) ten natychmiastowo poczuje się – w pewien sposób – jak w domu 🙂 Autor książek o wiedźminie Geralcie nigdy nie ukrywał silnego wzorowanie się bliską nam kulturą w swoich książkach, a ja wręcz nie jestem wstanie uwierzyć jak udało się CDP RED ujarzmić i pokazać tego „ducha”.  Od lasów, po łąki i góry. Wszystko prezentuje się autentycznie. Nie chciałbym, aby to zabrzmiało egoistycznie, ale skoro to moja recenzja mogę sobie pisać, co chce, więc dokładnie TAKIM MIAŁO BYĆ uniwersum Sapkowskiego, przeniesione z papieru na ekrany telewizorów. Do tej pory pisałem jedynie o aspektach wizualnych, ale klimat gry czyni znacznie więcej. Mówię tu o takich elementach jak chociażby obycie ludzi jakich spotykamy. Prostych chłopów, szlachciców, ogólnie całokształt napotkanych NPC-ów.

Wszystkie spotkane na naszej drodze postacie są naturalne. Nigdy jeszcze nie spotkałem się z taką paletą zachowań oraz dialogów, bardzo często gęsto zabarwionych „polską łaciną”. Oczywiście sporą zasługą tak rewelacyjnego odbioru jest kapitalna polonizacja, która jest najlepszą z dotąd mi znanych. Zarówno aktorzy podkładający głoś głównym bohaterom oraz całkowicie poboczni prezentują najwyższy poziom. Aż dziw, że gra robiona była pod wersje anglojęzyczną, a potem tłumaczona. Po dzisiaj chodzą mi po głowie niektóre dialogi chłopów, czy strażników zastanawiających się nad posłuchaniem dowódcy lub „zmacaniu jakiś cycków” (cytat z gry). Innym razem przejeżdżając przez wioskę usłyszałem krzyk jakiegoś wojaka, domagającego się by karczmarz wydał mu córkę, którą gdzieś ukrywa lub następnym razem wpadnie po dziewkę z całym plutonem.

Nie bez powodu przykłady, jakie użyłem są dosyć „ciężkie”. Jest to, bowiem kolejny element świata, który został bardzo wiernie oddany w porównaniu z książkami – twardy i brutalny świat, gdzie decyzję podejmuje się pomiędzy złem i mniejszym złem. Próżno szukać tutaj kółka dialogowego robiącego z nas człowieka ludu bądź skurczybyka. Świat gry jest bezkompromisowy. Na własne oczy zobaczymy okrutne skutki wojny, wyzysk klas wyższych, średniowieczne traktowanie kobiet, brudy polityki oraz wszechobecne potwory, upiory i inne paskudztwa. Trzeba, bowiem powiedzieć, że Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4) to nie symulator średniowiecznych ziem słowiańskich, a RPG fantasy pełną gębą. Dlatego też w grze doświadczymy magii, alchemii, nadprzyrodzonych mocy, a także spotkamy wiele szkaradnych przeciwników, wywodzących się z słowiańskich baśni i mitów, ale nie tylko. CDP RED są pionierami można powiedzieć tych klimatów. Strzygi, utopce, porońce, gryfy, wiwerny czy inne nekkery to tylko kilka przykładów specyficznych dla Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4) potworów, jednak są także i takie bardziej „pospolite”, np. wilkołaki, wampiry oraz wiele innych. Jest się z czym bić i na co polować.

Wszystko to natomiast nie zrobiłoby prawdopodobnie takiego wrażenie, gdyby nie wykonanie, z jakim przedstawiono nam wizualnie i dźwiękowo grę. To zdecydowanie najładniejsza gra, w jaką dane mi było kiedykolwiek zagrać. Zarówno otoczenia, jak i postacie zostały wykonane z nieznaną mi do tej pory jakością. Nie raz łapałem się, że pędząc od jednego punktu do drugiego zapominałem o celu podróży i po prostu mknąłem przez lasy i pola, bacznie obserwując tańczące na wietrze drzewa, siekający ostro deszcz oraz promienie światła księżyca, przebijające się przez korony drzew. Cudo. Jednak – o dziwo – nie to robi największe wrażenie. To, co czyni grafikę w Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4) jest drobiazgowość i pieczołowitość w najmniejszych szczegółach. Detale czynią każdy model postaci, budynku, potwora czy przedmiotu olśniewającym. Najlepiej to oczywiście można zauważyć przez ubiór głównych bohaterów. Suknie czarodziejek i zbroje wiedźmińskie swoją dbałością o szczegóły zapierają dech w piersiach. Trzeba to zobaczyć. Temu, co widzimy na ekranie telewizora wtóruje ścieżka dźwiękowa. Utwory Marcina Przybyłowicza oraz zespołu Percival to kolejny raz kompletny szok dla mnie. Nigdy bym nie powiedział, że folkowe melodie, zagrane w słowiańskim klimacie tak mnie oczarują, że na długo po wyłączeniu konsoli nadal będą rozbrzmiewały w mojej głowie. Marcin w sukurs z Percivalem stworzyli coś naprawdę wyjątkowego. Całości dopełnia otoczka efektów dźwiękowych Pawła Daudzwarda. Całej ekipie dźwiękowej oraz grafikom należą się brawa. Gra wygląda i brzmi pięknie.

W grze wcielamy się w Geralta z Rivii, co nie jest zaskoczeniem. Fabuła gry skupia się wokół Ciri, zwanej Dzieckiem Przeznaczenia lub dziedziczką Starszej Krwi, silnie związanej z wiedźminem Prawem Niespodzianki jest zarazem najważniejszą osobą w życiu Białego Wilka. Ścigana przez Dziki Gon wciąż ucieka. Geralt wraz z Yennefer, bliską mu czarodziejką próbują ją odnaleźć, zanim zrobią to Czerwoni Jeźdźcy. Tak w skrócie prezentuje się główny wątek gry. Dalszej części nie chciałbym nikomu zaspoilerować, więc poprzestanę na tym. Scenariusz trzyma w napięciu, na tyle ile może w grze tak przepełnionej „przeszkadzajkami”. Zrobiło się modne ostatnio, że od dobrej fabuły wymaga się jakiegoś nagłego zwrotu akcji, by wysoko ją ocenić. Tutaj takowego nie uświadczyłem, jednak grzechem byłoby uznać wydarzenia Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4) za równie wysoki poziom.  Historia w grze bardzo przypomina książki Sapkowskiego. Aż się dziwię, że nie brał czynnego udziału w jej produkcji i chylę czoła przed osobami odpowiedzialnymi na kolejną przygodę Geralta z Rivii. Jednak nie wątek główny gra pierwsze skrzypce, a historie, które spotykamy podczas jego ogrywania. Któryś raz muszę się powtórzyć, ale nic innego nie ciśnie się na usta: „jak świat światem” nie doświadczyłem takiego wykonania zadań i questów pobocznych. Sama ich ilość powoduje zawrót głowy, a dodajmy do tego, że praktycznie nie ma w grze dwóch identycznych zadań. Dobrze rozumiecie. Odmienność i oryginalność, chociażby pod kątem dialogów, ludzi i historii im towarzyszących, zamiast „idź, zabij, zbierz i wróć”. Weźmy dla przykładu najzwyklejsze zlecenia wiedźmińskie, czyli chleb powszedni i faktyczna praca wiedźmina. Każdemu zleceniu towarzyszy odmienne tło fabularne, nie rzadko z wieloma możliwościami zakończenia oraz często występującym śledztwem. Geralt jak każdy wiedźmin jest wyśmienitym łowcą, a dzięki mutacją jego zmysły zostały wyostrzone, czyniąc go idealnym detektywem i myśliwym w jednym. Ślady na ziemi, zapach krwi w powietrzu – wszystko jest wskazówką do miejsca gdzie znajdziemy potwora, jakiego rodzaju zagrożenia trzeba się spodziewać oraz jak najlepiej podejść do walki z przeciwnikiem. Genialne. Batman wysiada – choć nie grałem jeszcze w Batman: Arkham Knight (PS4), więc mogę się mylić.

Ziemie Królestw Północy to bardzo niebezpieczny region odkąd wybuchła wojna z Nilfgaardem oraz na tronie Redanii zasiadł Radowid. Dla Geralta oznacza to, że będzie miał pełne ręce roboty. Nie brakuje osób w potrzebie wynajęcia łowcy czy obrońcy, wiele frakcji wewnątrz kraju walczy o swoje własne cele, knując intrygi i zakładając przymierza. W zadaniach pobocznych spotkamy również wielu starych znajomych Geralta, m.in. były szef wywiadu Redańskiego Sigismund, Dijkstra oraz wciąż walczący o wolną Temerię, Vernon Roche. Na własne oczy zobaczymy szaleńcze prześladowania „nieludzi” (nie tylko elfów i krasnoludów), wpakujemy się w zamach stanu oraz oczywiście przeżyjemy wiele „miłych” chwil w towarzystwie czarodziejek z rozbitej loży.  Dlaczego o tym wszystkim pisze? Ponieważ poza wątkiem z Ciri i Dzikim Gonem gra zawiera kilka bardzo istotnych na uniwersum wydarzeń. Nie jestem pewien, ale jeśli Andrzej Sapkowski uznaje gry CDP RED za kanoniczą część świata Wiedźmina to na pewno muszą zostać one brane pod uwagę przy ewentualnych następnych książkach. Po pierwszym takim motywie zrozumiałem, że tutaj się może dziać naprawdę wiele ważnych rzeczy i nie zwiodłem się. Kilka razy „obgryzałem paznokcie” obserwując wydarzenia na ekranie…pamiętacie, że pisze o zadaniach pobocznych, prawda? Dobrze, więc dodam jeszcze tylko, że czas w grze możemy zabijać na wiele sposób, nieco odmiennych niż wymachiwanie mieczem oraz „ratowanie świata”. Są wyścigi konne – swoją drogą bardzo dobrze zrealizowane – i oczywiście gwint. Gra karciana, która jest tak miodna, że w serii Honest Game Trailers została zareklamowana, jako „gameception!”. I z ręką na sercu przyznaje, że nie przesadzili. Mimo, że odbiega ona od wersji książkowej to „dobry Boże!”, można dziesiątki godzin zmarnować na kolejnych partyjkach. Gra w grze.

Nie zapominajmy jednak, że Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4) to gra, w którą trzeba grać, więc jest gameplay – mistrzowska dedukcja. Jako RPG musi z gatunku posiadać system rozwoju postaci, połączony z frywolnym tworzeniem drzewek umiejętności oraz najlepiej walkę. Wszystko jest na miejscu. O ile kreatora postaci nie odnajdziemy w grze, a jedyne zmiany wyglądu ciała bohatera dokonujemy poprzez wizytę u fryzjera, tak w kwestii umiejętności gra znów rozwala system. 4 rodzaje drzewek skillów. Związane z atakiem, ze znakami wiedźmińskimi (taka mini-magia), eliksirami/odwarami oraz ogólne. W 3 głównych drzewkach po 20 umiejętności, podzielone na 5 wierszy, gdzie każdy z nich by się aktywować wymaga odpowiedniej ilości odblokowanych umiejętności w wierszach powyżej – grający w Borderlands™ (PS3) od razu się połapią. Do tego umiejętności posiadają swoje poziomy, przeważnie 5 lub 3 i sami widzicie. Ja osobiście muszę przyznać, że do momentu, gdy dowiedziałem się o istnieniu możliwości odpłatnego resetowania wszystkich skilli, bardzo się bałem w coś inwestować by czasem nie spieprzyć sobie postaci. Możliwości budowy jest szalenie dużo i możemy dowolnie Geralta przystosować do naszego stylu gry.

Wspomniałem też o walce i tutaj pojawi się pierwszy minus gry. Tak wiem – szok, ale spokojnie, bo jest on malusi. Gdybym tak miał porównywać, to walka przypomina mi trochę serię souls, na pewno nie Bloodborne (PS4), zdecydowanie nie DmC Devil May Cry™ (PS3), a może bardziej Lords of the Fallen (PS4). Podczas któregoś z pierwszych materiałów video z gry, twórcy opowiadali, że inspiracją dla nich była seria From Software i to się czuje, choć zdecydowanie nie jest to kalka. Atak szybki, atak silny, uniki, odturlanie się, użycie znaku lub przedmiotów z kieszonek, np. petard oraz strzał z kuszy. Skomplikowanych combo tutaj nie uświadczycie, ale w końcu to nie Kingdoms of Amalur: Reckoning (PS3), a pełnej krwi zachodni RPG. Całość zgrywa się ze sobą bardzo dobrze i nie zdarzyło mi się czuć by w którejkolwiek z walk coś mi znacząco przeszkadzało, poza – uwaga minus – namierzaniem przeciwników. Ogólnie często zdarzało się, że działała dosyć losowo. Nie pomaga również to, że pod tym samym przyciskiem umieszczono zmianę celu zadania, jakie obecnie mamy wybrany. Wynik jest taki, że w momencie bycia atakowanym przez grupkę przeciwników chcemy namierzyć gościa z kuszą, by spokojnie później wybić resztę, a w rezultacie skaczemy po liście zadań pobocznego questa. W pewnym momencie się człowiek przyzwyczaja, że musi bardzo blisko podejść do wrógów, by tryb przycisku zmienił się w namierzanie, ale zdecydowanie jest to coś do poprawki w przyszłych grach „redów”.

W grze występuje również crafting. Możemy wytwarzać zarówno rynsztunek oraz elementy zbroi po odnalezieniu wcześniej odpowiedniego schematu i rzemieślnika o odpowiednim poziomie. Oczywiście królują tutaj zbroje rynsztunku wiedźmińskiego, które wyglądają nieziemsko i z tego, co zauważyłem są po prostu najlepsze we wszystkich trzech klasach: lekkiej, średniej i ciężkiej. Jednak by je znaleźć trzeba się trochę nabiegać po świecie, więc jeśli nie macie na to ochoty spokojnie znajdziecie przedmioty „zwykłe”, które również będą miały niezłe statystyki. Schematów również będziemy potrzebować by wykonywać petardy – takie bomby z Assassin’s Creed: Revelations (PS3) – eliksiry oraz odwary. Te jednak możemy sami wykonywać, a już raz wykonany przedmiot odnawia się podczas medytacji. Jest to bardzo dobry patent, który zmniejsza zbieractwo, jakiego i tak nie jest mało przez ilość przedmiotów, jakie można w grze znaleźć. Całe szczęście limit noszonego ekwipunku dotyczy jedynie mieczy, zbroi oraz śmieci, bo przedmiotów użytku powszechnego jest znowu przesadnie dużo. Dosłownie na każdą sytuację w walce znajdziemy najlepiej dopasowany eliksir i odwar, który też diametralnie zmieni nasze podejście do pojedynku.

Chciałbym już kończyć, a jednocześnie wiem, że mógłbym tak jeszcze z kilka stron Worda zapełnić, więc pozwólcie jeszcze, że odniosę się do kwestii kontrowersyjnych dla wielu w Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4) – bugów. Gdy zaczynałem moją przygodę z grą w opisie aplikacji na konsoli widniało „1.0.8”. Czyli trochę łatek mnie ominęło. Z tego też powodu nie uświadczyłem legendarnych wybryków Płotki, która przywoływana przez Geralta pojawiała się w wodzie, na dachach, czy inne jej szaleństwa, z uczestnictwem w „turnieju czterech skoczni” włącznie. Przez całą moją grę przytrafiły mi się cztery poważniejsze bugi, czyli takie, do których nie wliczają się przenikanie peleryny przez płotek stojący obok czy włosy przechodzące przez teksturę kołnierza zbroi. Wszystkie możecie zobaczyć – autopromocja nie hańbi – na moim kanale YT, jeśli jesteście ich ciekaw. Jest to liczba, która przy ogromie świata, jaki spotkamy w grze jest niczym. Nie da się zrobić oprogramowania bezbłędnego przy takim stopniu skomplikowania i skali – mówię to z doświadczenia zawodowego, więc kto twierdzi, że przez bugi gra nie zasługuje na spływające na nią laury jest w dużym błędzie.

Ukończenie gry zajęło mi 3 miesiące, regularnej lecz spokojnej gry. Bywały dni, gdy z Geraltem spędziłem ponad 10h, ale przeważnie kończyło się na kilku godzinnych partyjkach. Niestety czas, który jest liczony wewnątrz gry odnosi się do wewnętrznego czasu gry – w końcu mamy w niej do czynienia z prawdziwym cyklem dnia i nocy. Z tego powodu nie jestem w stanie powiedzieć ile dokładnie zajęło mi przejście tytułu. Grałem na przedostatnim poziomie trudności z zaliczaniem wszystkich zadań pobocznych stających na mojej drodze oraz czyszczeniu lokacji z znaków zapytania. Pozostawię Was, więc z taką odpowiedzią o czas z produkcją: SPORO 🙂

Na pewno o czymś zapomniałem w recenzji i prawdopodobnie znajdzie się ktoś, kto nie omieszka mi to wytknąć w komentarzach. Niestety trochę inaczej podchodziłem do napisania tego tekstu, w porównaniu do innych recenzji. Nie byłem w stanie robić na bieżąco notatek z tego, co nie powinno mi umknąć podczas gry. Wszystko ze względu na gigantyczną skalę tej superprodukcji – to określenie pasuje jak ulał. Kojarzycie takie serie jak Pro Evolution Soccer czy FIFA? Nie, Geralt nie gra w piłkę. Chodzi o to, że co roku pewnie jest sporo osób, które się zastanawia: „Dlaczego za każdym razem jedno naprawiają, inne zostaje zepsute? Dlaczego nie mogą stworzyć części, w której będzie wszystko idealnie?”. Przeważnie wtedy sobie mówiłem, że przecież muszą mieć, co poprawiać w kolejnych częściach. CDP RED przełamało wszystkie blokady, limity i postanowiła powiedzieć: „Walić to! Postawimy poprzeczkę tak wysoko, że latami inni będą za nami gonić, a my będziemy się przyglądać”. Dokładnie takie mam odczucie do tego, co się działo w studiu podczas produkcji gry. Od Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4) powinni się uczyć wszyscy producenci w branży gier, od Bethesda po Square-Enix. Kiedy wkładałem płytę z grą do napędu nie spodziewałem się, że w wieku prawie 30 lat i przeżyciu wszystkich generacji konsol SONY, jakaś gra będzie w stanie wbić się pomiędzy takie tytuły jak Final Fantasy VIII (PS One), Ace Combat: Squadron Leader (PS2), Metal Gear Solid (PS One), czyli moje crème de la crème wśród gier. Niezapomniana przygoda, nietuzinkowi bohaterowie, przepiękne wykonanie i zatrzęsienie rzeczy do roboty. Cytując klasyka: „Nic tylko grać, grać i grać”.

PLUSY

  • Odzwierciedlenie świata Sapkowskiego
  • Jakość audio i video
  • Dialogi
  • Questy poboczne
  • Ogrom zawartości
  • Gwint
  • Gra aktorska (polski dubbing)

MINUSY

  • Zbyt dużo wszystkiego – ain’t nobody got time for that!
  • Zajmuje tyle czasu, że nie macie czasu na inne rzeczy
  • Przy śniadaniu zamiast seriali żona będzie chciała abyście pograli w Wiedźmina
  • Drobne bugi tu i tam
  • Namierzanie przeciwników do poprawki
  • Timer w grze nie pokazuje faktycznego czasu gry

Bez dwóch zdań najlepszy tytuł 2015 roku i ostatnich lat. Arcydzieło.

Ocena: 10/10

[Wpis został opublikowany również w ramach recenzji użytkowników PSSite.com pod linkiem]

7 myśli w temacie “Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4)

  1. „pokaż mi swoje towary”… to chyba jedyny minus kłujący mnie po oczach 🙂 W3 to majstersztyk, który zalega mi na kupce fstydu…zatrzymałem się na Skellige, i nawet dlc’ków jeszcze nie macnąłem. I dodam że moja żonka też mocno mi przy Wieśku kibicowała/uje 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. To ty mnie o jakiegoś Niera pytasz, a W3 czeka w backlogu?! Hańba! Wracaj do Skellige i jak najszybciej ogrywaj wspaniałe dodatki. Co do małżonek, to moja nie lubi patrzeć jak gram na codzień, gdyż ją to nudzi, ale sama czeka na dłuższe wolne by kontynuować swoje przejście…dodam, że przy kupnie ps4pro zapomniałem przenieść jej zapisów ze zwykłej przez sprzedażą…to był „głośny” wieczór 😦

      Polubienie

  2. Dodam swój spam, że też czekam na dzień i godzinę aby przytulić Wieś… Triss. Ostatnio miałem przed sobą W3 i FFXV ale to właśnie boysband wyszedł z tego zwycięską ręką. Hej Germanos! Wiesz może czy jest możliwość zmiany języka w grze? Czy też gra narzuca język zależnie od regionu?

    Polubienie

    1. Gra narzuca co ma w pudełku/na płycie nie z ustawień konsoli. Dodatkowo w ps store jest masa parkietów językowych do ściągnięcia.

      Polubienie

      1. Czyli jak kupie Japończyka, to mogę sobie ściągnąć pakiet z innym językiem?

        Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.