Capcom raczej nie jest marką kojarzoną z grami motoryzacyjnymi, a jednak na konsolę PS2 wydana została bardzo ciekawa produkcja, która idealnie wpisuje się w CV firmy z Osaki – bardzo japoński klimat i … cel-shading?!
Dawno, dawno temu oglądałem anime poświęcone nielegalnym wyścigom na krętych, górskich drogach Japonii. „Initial-D” doczekało się pięciu sezonów, kinówek, a nawet filmu live-action. Z anime, aż ciekło motoryzacyjnymi smaczkami m.in. omawiając specyfikacje poszczególne rodzaje napędów, wyjaśniając działanie części podwozia itp. Kapitalna sprawa dla fanów wyścigów, ale dlaczego w ogóle wspominam o tej animacji w recenzji Auto Modellista (PS2)? Tak jak „Initial-D” było anime w świecie motoryzacji, tak omawiana gra jest wyścigami w świecie anime. Już tłumaczę.

Capcom, jako oprawę graficzną wybrał dosyć nietypową stylistykę. Wyobraźcie sobie Ridge Racer V (PS2) w połączeniu z Jet Set Radio (PS3) – dokładnie, cel-shadingowe wyścigi. Muszę przyznać, że jestem fanem tego rodzaju grafiki i Auto Modellista (PS2) urzekło mnie od pierwszego wrażenia. Nawet na moim LCD gra wygląda bardzo ładnie. Wszystkie samochody i trasy zostały starannie „odmalowane”. Bez problemu możemy rozpoznać konkretne modele samochodów, a twórcy pokusili się nawet o ciekawie prezentujący się, malowany efekt pędu i rysowane chmurki wydobywające się z kół wpadających w poślizg. Super. Nie jest to może poziom Ōkami (PS2) – różnica pomiędzy tytułami to 4 lata – jednak mimo wszystko robi pozytywną robotę. Niestety nie można tego powiedzieć o garażu i mebelkach w nim.
W grze mamy do dyspozycji swój własny garaż. Mało tego, to bardzo istotny punkt tytułu, a mówi nam o tym nazwa głównego trybu „kariereczki” – Życie Garażowe (Garage Life). Twórcy tak się wkręcili w temat, że możemy nawet nadać mu imię. Ja mój nazwałem „Zbigniew”. Nie no, żartuje. Do wyboru mamy trzy możliwości stylu naszego garażu, m.in. nowoczesno-stalowy lub bardziej przypominający domowy garaż z drewnianymi elementami. Mało tego, możemy sobie go dowolnie udekorować meblami, skrzynkami z narzędziami, oponami, plakatami, pucharami – wszystko, co można teoretycznie znaleźć w rzeczywistym garażu. Zabawa z tym jest całkiem niezła, możliwości ułożenia poszczególnych przedmiotów jest sporo, a gra pozwala na tak zaawansowane rzeczy jak postawienie szafy z narzędziami, a na niej puchar i butelka oleju. Fani Simsów będą zachwyceni.

Przedmioty dekoracyjne odblokowujemy w trybie kariery, a raczej „kariereczki” jak go nazwałem wcześniej. Zrobiłem to z powodu pierwszej bolączki Auto Modellista (PS2) – długości gry. W grze znajduje się zaledwie 6 tras do jazdy, gdzie 5 z nich posiada swoją wersję odwróconą. Skandal. By dopełnić obrazu minimalistyczności tego, z czym będziemy obcować w grze dopowiem, że kariera składa się z 7 poziomów. Pierwszy zaczyna się od jednego wyścigu. W kolejnym znajdują się dwa wyścigi do wygrania, potem 3, a od czwartego poziomy bodajże zaczynają się mistrzostwa polegające na kilku-wyścigowych pucharach. Kariera kończy się mistrzostwami Japonii, składającymi się z 7 wyścigów na 3 trasach. Torem, który nie doczekał się wersji odwróconej jest jedyny prawdziwa Suzuka, znana m.in. z serii Gran Turismo.
Wygrane w wyścigach odblokowują kolejne gadżety do garażu, części do tuningu samochodu, naklejki na wozy, nowe modele specjalne i wiadomości email, w których znajdziemy masę informacji ze świata motoryzacji oraz wskazówki zachowania na torach gry. Jest tego bardzo dużo i teoretycznie odblokowanie wszystkiego powinno nam zabrać masę czasu, ale szczerze powiedziawszy za cholerę nie wiem jak tego dokonać. W kilka godzin gry wygrałem wszystkie możliwe wyścigi kariery i nie miałem wszystkiego. Może trzeba mieszać markami samochodów lub napędami – nie wiem, ale mimo wszystko, przy 6 trasach do jazdy, moja motywacja maxowania tytuły spadała do zera.

Auto Modellista (PS2) to gratka dla fanów japońskiej motoryzacji. Znajdziemy tutaj wszystkie najważniejsze dla miłośników tuningu modele takich marek jak Honda, Subaru, Nissan, Mitsubishi czy nawet Tommy Kaira – znana chociażby znów z serii Polyphony Digital. Dodatkowo dorzucono kilka modeli marek Amerykańskich w wersji na nasz rynek. Całość zamyka się w liczbie 60 samochodów – jest nawet Toyota Sprinter Trueno APEX (AE86). Twórcy zapewnili również bogate licencje na części do tuningu. Bridgestone, Recaro, Eneki, Falken itd. Same firmy nie mają znaczenia i bardziej są smaczkiem, podobnie jak możliwości tuning zewnętrznego. Mamy kilka opcji spoilerów i masek na każdy samochód, spory wybór felg oraz skromne możliwości udekorowania naszej bryki. Bardzo daleko temu do chociażby nowego Need for Speed (PS4), ale coś jest.
Do dyspozycji gracza oddano nawet możliwości zaawansowanego konfigurowania skrzyni biegów, zawieszenia, hamulców itd., jednak znów jest z tym problem. Całe to grzebanie w bebechach samochodu jest kompletnie niepotrzebne i nieistotne w połączeniu z specyfiką torów, na jakich będziemy się ścigać oraz modelu jazdy Auto Modellista (PS2). Wszystko sprowadza się do tego, że ekipa odpowiedzialna za grę – niedoświadczona w gatunku – totalnie przekombinowała oba elementy, przez co najważniejszym, a właściwie krytycznym ustawieniem samochodu dla nas będą opony.

Model jazdy jest strasznie dziwny i nie do końca wiadomo, co chcieli osiągnąć twórcy. Ni to symulacja, choć na torach miejskich promuje się pokonywanie zakrętów od zewnętrznej do wewnętrznej i z szerokim wyjściem. Na torach górskich zmienia się w arcade z naciskiem na używanie ręcznego do driftów. Tory, bowiem podzielono na kilka rodzajów. Górskie tory do poślizgów, miejskie (w tym jeden w deszczu) w stylu Special Stage z serii Gran Turismo oraz wyścigowa Suzuka. Teraz najważniejsza informacja, na każdy z torów przypada rodzaj opon pozwalających coś znaczyć w rywalizacji z resztą stawki – w tym miejscu przypominam, co pisałem o ostatnim etapie kariery: mistrzostwach na mieszanych torach.
W rezultacie wygląda to tak, że jak nie założymy opony na deszcz, to nici z wygranej, choćby nie wiadomo jak genialnie ustawimy parametry samochodu. Podobna sytuacja w innych przypadkach. Dodajmy do tego fakt, że tak naprawdę nie musimy w ogóle się przejmować tymi zaawansowanymi ustawieniami, bo gra pozwala nam na opcje szybkiego tuningu. Odpowiadamy na serię pytań i gra wybiera nam części do tuningu, możliwie najlepsze z tego, co odblokowaliśmy. „Przekombinowanie” to słowo, które aż ciśnie się na usta próbując ustawić sobie auto pod wyścig i zrezygnowanie, gdy uświadomimy sobie, że mieszamy w aucie na 2 okrążenia i właściwie było trzeba zmienić tylko opony. Dorzućmy do tego, że w grze nie ma wewnętrznej waluty. Zarówno auto możemy w dowolnym momencie zmienić na jakiekolwiek inne, wybrane z dotychczas odblokowanych.

Jeśli ostatnie dwa akapity spowodowały u Was drapanie się po głowie, to zdecydowanie jesteście przygotowani na to, co zobaczycie grając w Auto Modellista (PS2), jeśli chodzi o model jazdy i wpływ, jaki na niego ma tuning. Ogólnie wygląda to tak jakby za grę zabrali się ludzie, niemający zielonego pojęcia o wyścigach i oglądających w TV „Initial-D”. Z tego, co zobaczyli i usłyszeli w anime zrobili sobie listę rzeczy do wrzucenia w grę o wyścigach, niekoniecznie spinając „to i owo” by całość była ze sobą spójna i zrozumiała. Jednocześnie inspirując się przy wykańczaniu swojego tytuły innymi seriami wyścigowych hitów. Przez całość gry towarzyszy nam komentator wykrzykujący w naszą stronę przeróżne kwestie, zarówno w menu gry i podczas wyścigu – dam sobie rękę uciąć, że zatrudniono identycznego gościa, co w R4: Ridge Racer Type 4 (PS One). OST przypomina łudząco ten z Gran Turismo (PS One), podobnie zresztą jak dźwięki samochodów, gdzie słysząc pisk opon, odpaliłem GT na PS3 i porównałem – 1:1!
Gdy wkładałem płytę do napędu byłem pełen dobrych myśli. Teoretycznie w tytule było wszystko, co chciałem: japońskie fury, tuning i tory w klimacie Kraju Kwitnącej Wiśni. Czar niestety szybko prysł, gdy okazało się, że gra może i wizualnie cieszy oko, ale całokształt produkcji to „potworek”. Mix wszystkiego, co z zasady powinno znajdować się w grze wyścigowej, zmieszane bez ładu i składu. Z mojej strony zawód. Raczej już wiem, że na sequel nie ma co liczyć.
PLUSY
- Wyjątkowo i ładnie wizualnie
- Meblowanie garażu
- Same japońskie fury
MINUSY
- Tuning, który tylko wprowadza zakłopotanie
- Prowadzenie samochodów
- Ilość torów
- Katastrofalnie krótka
Jet Set Radio spotyka Ridge Racer z domieszką Gran Turismo. Składniki były, ale kucharz nie miał pojęcia, za co się bierze. Danie może i dobrze wygląda, ale smakuje dziwacznie.
Ocena: 4.5/10
[Wpis został opublikowany również w ramach recenzji użytkowników PSSite.com pod linkiem]