Pytanie na styczeń: Gdybyś miał billboard przy autostradzie, co by na nim było?
Nigdy o tym nie myślałem i właśnie dlatego rozpoczynam nową serię postów na blogu: Gamingowe Medytacje. WordPress codziennie proponuje mi myśl lub pytanie, które ma mnie zainspirować do pisania. O ile nie mam czasu na pisanie nowego wpisu każdego dnia, pomyślałem, że każdego, pierwszego dnia miesiąca spojrzę na propozycję i pochyle się nad nią we wpisie comiesięcznym.
Przyznam się, że jeszcze chyba nigdy w historii tych wpisów tak szybko nie kliknąłem polecane pytanie. Może przez to, że reklamy przy ulicach szybkiego ruchu są mi dobrze znane, przykuwają wzrok w trakcie jazdy, ale też może dlatego, że w Polsce ostatnio pojawiło się z nimi sporo kontrowersji – no bo gdzie naprawdę podziały się te dzieci? Ewentualnie, może to również być połączone z tym, że czasem czuję się jak stary człowiek krzyczący na chmury, czy uprawianie kaznodziejstwa z dachów budynków. Zatem, gdybym był właściciele firmy Eko-Szyby i miał niepotrzebne setki milionów złotych na wykupienie miejsca reklamowego przy ulicach głównych miast Polski, postawiłbym na to:
LUDZIE! NIE RÓBCIE PREORDERÓW!
Jestem pod nieustannym wrażeniem, jak to jest możliwe, że mimo tylu wpadek branży i wykolejenia się najlepszych ekip, zamawiania gier w przedsprzedaży jest wciąż tak niesamowicie popularne. Zrozumiałe było to za czasów, gdy kopii na półkach sklepowych nie było zbyt wiele, ani też miejsc, w których można było zaopatrzyć się kopię swojej upragnionej premiery. Sam pamiętam odbieranie takich produkcji jak Gran Turismo 5, czy Final Fantasy XII w dniu premiery, ze sklepu PSX Extreme w Katowicach (bodajże niedaleko Spodka). Natomiast dziś? Każdy, kto jest chętny na pudełkowe wydanie swojej gry, jest w stanie ją dostać bez większych problemów.
Jednocześnie było to w czasach, gdy znacząco bardziej prawdopodobne było, że gra nie zawiedzie naszych oczekiwań. Mieliśmy mniejsze wymagania do grafiki, do skali, do czasu potrzebnego na przejście kampanii, skupialiśmy się na dobrej zabawie, a nie przekazie z narracji, czy też samo tworzenie gier było znacznie „prostsze” od dziś – mniej możliwości, mniej narzędzi, podejść, zależności, mniejsze skomplikowanie. Development był też znacznie bardziej opłacalny, więc nad procesem twórczym nie było nieustannie zawieszone ostrze gilotyny. I choć wydawać by się mogło, że to powinno powodować bardziej skrupulatne dostarczanie kodu, to z doświadczenia wiem, że zespół w ten sposób motywowany, nie pracuje lepiej, czy dobrze, ale szybciej.
Również ekonomicznie lepiej byłoby nie robić zamówień przedsprzedażowych. Regularnie dostaje powiadomienia o przecenach i promocjach na tytuły z niedawnymi premierami, i to jak szybko spadają ceny, jest zatrważające. Miesiące, a czasem i tygodnie po premierze, gry są mocno przeceniane. Oczywiście, sporo zależy od sukcesu gry albo platformy (pozdrawiam Nintendo), aczkolwiek jak mawiał Dr Hannibal Lecter: „Wszystkie gry w dobrych cenach, dla tych którzy czekają.” – czy jakoś tak. Szczególnie jest to istotne z perspektywy cen, jakie nowe produkcje osiągają, a jeśli moje przewidywania się ziszczą, to będą już niedługo – wraz z kolejną generacją – jeszcze wyższe.
Aczkolwiek nie powiedziałem jeszcze najważniejszego: dlaczego ten billboard? Ponieważ mam dość jęczenia w sieci na to, że ktoś został oszukany, że pieniądze ktoś wyrzucił w błoto, że domaga się publicznego biczowania się developera gry. Nikt. Absolutnie nikt nie każe wam kupować gry w dniu premiery, jak i nikt nie każe wam kupować je grubo przed tym, zanim dowiecie się, jak ostatecznie wypadł, tak skomplikowany i złożony produkt, jakim jest gra wideo. Nikt nie powinien mieć u was takiego zaufania, że na słowo oddajecie w jego ręce ponad trzysta złotych. I nie mówcie mi, że wierzycie jutuberom w fotelach developerów, których gry „krytykują”, albo pismakom na portalach/gazetach, których wydawca wozi po hotelach i zaprasza na wycieczkę do Disneylandu. Sami weźcie sprawy w swoje ręce. Nie oddawajcie ciężko zarobionych pieniędzy twórcom przedwcześnie. A jeśli już to robicie – bo zasadniczo nie mogę przecież mówić wam, co macie robić ze swoim życiem – to skończcie bóldupić. Tak mówię ja. Regularnie robiący preordery.
PRZESTAŃ! ZAGRAJ W COŚ NOWEGO!
Nie potrafię znaleźć tego materiału, ale kilka lat temu wprowadził mnie w niezły szok filmik o faktach ze świata. Prezentował on ciekawostki, jak to ile osób mówi w danym języku, albo ile ludzi na świecie ma dostęp do internetu, a ile nie, i wszystko za pomocą łatwych do zrozumienia procentów i ludzików LEGO. Największe wrażenie miała na mnie informacja, że (nie pamiętam dokładnych liczb) 90% istniejących pieniędzy na świecie, jest w rękach kilku procent ludzkości – wow. Momentalnie wydało mi się to: dalekie od okej.
Podobne przemyślenia miałem, gdy przygotowywałem się do materiału na temat gier serwisów. Jednym ze źródeł była dla mnie prezentacja PlayStation, z której wynikało, że ponad połowa zysków, jakie przynosi PlayStation Store, pochodzi z dziesięciu produkcji games-as-a-service. Ponad połowa. Tutaj również wydaje mi się to mocno nie w porządku, a kiedy dodatkowo słyszę o rekordowych odwiedzinach Roblox i tego, jak wiele dzieciaków zaczyna swoją przygodę z grami od tej platformy, to jeszcze bardziej się nakręcam. Mam też wrażenie, że z uwagi na – być może – delikatność tego tematu, niewiele się o nim mówi, choć uważam, że jest to poważny problem: obecnie w branży pojawia się wiele, wiele więcej gier, ale zarabia na nich coraz mniej instytucji. Niegdyś ten tort graczy, był dzielony przez wielu twórców i wszyscy (powiedzmy) zarabiali, ale nie teraz, gdy większą jego część skradło dla siebie kilku zawodników branży. To jest problem.
W obu jednak przypadkach daleki jestem od rozwiązania. Zarówno w kwestii ekonomii naszego świata, jak i zatrzymania przy sobie ogromnych godzin graczy przez garstkę produkcji. Tak jak rozwiązaniem nie jest zabranie jednym i oddanie drugim, byłoby to wręcz totalną głupotą, tak nie chciałbym czegoś twórcom ograniczać, zabraniać, czy stawiać warunków. Nie wiem, co z tym fantem zrobić, aczkolwiek boli mnie to, że tak wiele produkcji ginie w tłumie, przelatuje przez sklepy niezauważone, czy nie znajduje swojej publiczności, ponieważ ta od lat okupuje ten sam tytuł. Lubię serwisy. Spędziłem w Destiny ogromne godziny. Nieco mniej, aczkolwiek wciąż sporo w Overwatch. Jak można kochać gry i nie rozglądać się za czymś nowym?
GRY WIDEO SĄ SUPER!
Nie będę się tutaj specjalnie rozpisywał. Chciałem, ale skasowałem cały kontekst dla tego hasło na billboardzie, ponieważ zapewne domyślacie się, dlaczego akurat to chciałbym wykrzyczeć w eter. Gram już w te gry od prawie trzydziestu lat na poważnie i nieustannie jestem czymś zaskakiwany. Cały czas pojawia się coś, co powoduje mój opad szczęki. Wywołuje zachwyt i całą pozostałą paletę emocji. Gry są tak wyjątkowym medium, któremu żadne inne nie dorównuje w sile przekazu, możliwościach różnych form i podejść do przekazu. Mogą być tak wieloma rzeczami, o tylu celach. Gry wideo zjadają filmy, książki, muzykę na śniadanie. Ponieważ mogą dostarczyć dokładnie to samo, co one z nawiązką i jeszcze tego, czego innym formom nigdy się nie uda. Na pohybel wszystkim zawodowym hejterom i siewcom jadu oraz nienawiści, rozpylających wokół naszej pasji chmurę toksyczności. Zawsze o tym pamiętajmy: gry wideo były, są i będą super!
I to by było na tyle, jeśli chodzi o treści, jakie widziałbym na poboczach ulic, witryn przystanków autobusowych, czy na ścianach budynków. A teraz otwieram komentarze i czekam na wasze hasła z billboardów.
Do następnych medytacji!
Podobał ci się materiał?!
…aby wesprzeć RaczejKonsolowo w misji szerzenia pasji do gier poprzez niezależny content, w 100% bez bullshitu i na maksa gamingowy!
Image by Freepik.


W moim otoczeniu widzę więcej graczy „wyluzowanych”, z naciskiem na singleplayer i zazwyczaj nie preorderujacych. Ale siła przebicia garstki nastolatków (powiedzmy z Fortnite), albo streamerow w wyścigu kto pierwszy ten lepszy, jest tak duża, że Ci „starzy”, grający po robocie w jakiegoś singla nie mają podjazdu. Feed młodych tj. Stream’y, micro, reklamy itd. Są nie do ogarnięcia przez klasycznych graczy i chodź by każdy z nas placił za grę 500 zł to i tak biznes gier ślinił by się do segmentu multi free to play. Mikrotransakcje, abonamenty i GASy w akompaniamencie z social mediami wytępią znany nam boomerom gameing. Ktoś powie, że ewolucja…. ja podziękuję. ALE! Tak samo jak Ciebie nie opuszcza mnie optymizm. Dalej gram i będę grał w gry, dalej będę pchał dzieciakom single (co idzie mi całkiem dobrze) i mam zamiar się fantastycznie bawić tak jak za „starych dobrych czasów”. Pozdrawiam Lukas
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki za komentarz i poświęcenie czasu na przeczytanie wpisu 🙂
Też mi się często tak wydaje, że przecież wśród moich znajomych jest więcej tych, co nie robią pre-orderów albo wolą kampanie dla jednego gracza. Potem publikowane są wyniki jakie wykręcają wydawcy przed premierą albo ile zarabiają na skórkach i się zastanawiam – kim są ci gracze?!
Poleca nasz podcast o branży, gdzie wspólnie z Norbertem, często do takiej tematyki wracamy.
PolubieniePolubienie