W obronie przed zabobonami

Pytanie na marzec: Czy jestem przesądny?

Nigdy o tym nie myślałem, ale właśnie po to rozpoczynam nową serię postów na blogu: Gamingowe Medytacje. WordPress codziennie proponuje mi myśl lub pytanie, które ma mnie zainspirować do pisania. O ile nie mam czasu na pisanie codziennie nowego wpisu, pomyślałem, że każdego, pierwszego dnia miesiąca spojrzę na propozycję i pochyle się nad nią we wpisie.


W grach wideo podobnie jak w życiu poza grami (tak, mam takie o dziwo) jestem daleki od zawracania sobie głowy, takimi błahostkami jak przesądy i inne zabobony. A nawet jeśli już się tak dzieje, że używam stwierdzeń: „to na pewno się nie uda”, robię to raczej w formie żartu, aniżeli autentycznego przekonania, że ruda osoba w zespole developerskim, doprowadzi do słabej gry – dla przykładu. Natomiast dostrzegam tego rodzaju przesądy w dyskursach online wokół gier. W komentarzach pod filmem na YouTube, pod newsem na portalu gamingowym, czy wpisem na X. Pewnie nie raz już o nich pisałem. I choć myśląc o zabobonach, przeważnie mamy przed oczami coś paranormalnego, oderwanego od praw naszej rzeczywistości, tak te, o których będę za chwilę mówił są bardziej przyziemne – aczkolwiek dla mnie podobnie popaprane, więc wciąż, moim zdaniem, łapią się na wpis.

Moim ulubionym i wiele razy podkreślanym przeze mnie w przyszłości, jest oczywiście: „Jeśli gra z tym nie wystartowała, to na pewno zostało wycięte i przez to gra jest niekompletna.”, podczas rozmów o dodatkach zmierzających do gier. Dyskusje o tym pojawiają się niemalże za każdym razem, gdy studio ogłasza dodatek do swojej gra, a im wcześniej dzieje się to w stosunku do premiery, tym są one głośniej słyszane. Uważałem je za wyssane z palca, choć oczywiście nie mam dowodów na to, że twórcy nie wycinają zawartości w celu sprzedania jej później. Natomiast moje postrzeganie tej sytuacji zawsze było ukierunkowane na pytanie: po co psuć sobie przedwcześnie wizerunek gry? Nawet jeśli kawałek gry został z niej wycięty, a był jej gotową częścią, to wycinanie go generuje ryzyko, że pozostawiona gra będzie miała dziury. Co szczególnie w kontekście fabularnym będzie wyraźnie widoczne. Nie wierzę, że ekosystemie tak zażartej walki o klienta, jaką obserwujemy w branży gier, ktokolwiek wziąłby na siebie takie ryzyko. Myślę, że twórcy funkcjonują w rzeczywistości, w której za wszelką cenę chcą, zmieścić na krążku z grą, jak najwięcej dyskusji. A co jeśli brak „wyciętego” elementu jest niezauważalny? To tym bardziej nie ma o czym rozmawiać, tak? I jeszcze raz, może są przykłady tak bezczelnego cięcia i sprzedaży później, że nie da się tego inaczej wytłumaczyć – ale czy warto głowić się tym zanim grę sprawdzimy? Wróć. Inaczej. Zanim gra po prostu wyjdzie, bo wystarczy POCZEKAĆ na opinie, na recenzje, na wrażenia od ulubionego podcastu.

Innym przesądem, prawdopodobnie uderzającym w bardzo podobne tony, jest określanie każdej gry z płatnym contentem jako Pay2Win, czy porażki itp. Kolejna rzecz, która mnie fascynuje, aczkolwiek przedstawię tylko, jak ja podchodzę do tematu ogólnie, bo jakiekolwiek płatności (mikro czy makro) mnie zupełnie nie ruszają, nie obchodzę, ignoruję ich istnienie (z kilkoma wyjątkami, o których za chwilę powiem) i nie przeszkadza mi, że pojawiają się po recenzjach – jest mi to obojętne, kiedy się pojawią. Dlaczego? Ponieważ doskonale rozumiem, że obecnie gry dostajemy za mniejsze pieniądze, porównując ceny dziś i kilka generacji wstecz, choć cofać nie trzeba się aż tyle. Ponieważ wiem, że są one odpowiedzią na niemożność wzrostu cen w adekwatny do kosztów produkcji i utrzymania sposób, to sama ich egzystencja mi nie przeszkadza. To również powód, dla którego w sytuacji, gdy jakaś gra wyjątkowo bardzo mi się spodoba, jestem skłonny do wykupienia w niej Battle Passa czy zestawu kilku paczek, aby wyrazić moje zadowolenie z rozgrywki za akceptowalny pieniądz. Natomiast, ponieważ moje nastawienie do lootboxów czy dodatkowych płatności polega na zadowoleniu z już istniejącej gry, tak wszystkie inne powodu zupełnie są poza skalą akceptacji. Zatem jeśli gra jest tak trudna, że czuje, że potrzebuję coś kupić – gra jest spaprana. Jeśli nie czuję przyjemności z rozgrywki (a nawet grind może być przyjemny) i czuję potrzeby zakupu czegoś – gra jest spaprana. Jeśli nie odczuwam progresji i satysfakcji z godzin w grze – gra jest spieprzona. I nie jest to wina mikrotransakcji, tylko developerów, że nie dostarczyli. Nie zastanawiam się, czy to wina dodatkowych płatności, czy obecności lootboxów, albowiem rozwiązanie problemów nimi jest poza moim postrzeganiem rzeczywistości. W ten sposób nie zrażam się do tytułów przedwcześnie, nie skupiam się na nieistotnych ich elementach, a na tym, co naprawdę ma znaczenie w grach wideo. A ile nerwów oszczędzam, o matko!

Na tym zamierzałem kończyć mój wpis, aczkolwiek przyszły mi do głowy dwa przesąd, które pomimo zarzekania się, że nie posiadam, jednak totalnie stosuje i zupełnie nie jestem w stanie wytłumaczyć dlaczego. Pierwszym z nich jest trzymanie przedmiotów leczących w JRPG-ach i ostatecznie nigdy z nich nieskorzystanie. Nie pytajcie, dlaczego tak robię, ale robię to za każdym cholernym razem w japońskich rpg. Wszelkie X-Potion, Mega Potion i Elixiry oszczędzam na sytuację, w której będę musiał z nich skorzystać, a następnie zawsze uważam, że nie warto, bo na pewno będzie bardziej wymagający tego moment. Przez to prawdopodobnie opanowuję grę do stopnia, w którym ich nie potrzebuję, ale mimo wszystko, robię to absolutnie zawsze. Czy to bycie przesadnie przesądnym, czy też zwykła rozważność? Któż to wie. Drugim jest przyjmowanie pozycji z łokciami na kolanach, aby podnieść moje umiejętności w grze. Wmawiając sobie, że w ten sposób podnoszę moją koncentrację, skupienie i czas reakcji w grze. Może są jakieś naukowe wyjaśnienia, dlaczego przyjmowanie pozycji półembrionalnej, czy też tzw. pozycji shit is getting serious, wpływa na krążenie, jednak nieustannie mnie bawi myśl, że robię to właściwie naturalnie, gdy w grze robi się … poważnie.

A teraz otwieram komentarze i czekam na wasze przemyślenia dotyczące przesądów w grach wideo lub tematów wokół nich.

Do następnych medytacji!


Podobał ci się materiał?!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

…aby wesprzeć RaczejKonsolowo w misji szerzenia pasji do gier poprzez niezależny content, w 100% bez bullshitu i na maksa gamingowy!


Image by Freepik.

Dodaj komentarz