Call of Duty: Black Ops (PS3)

Po raczej rozczarowującym World at War nadszedł czas na kolejnego COD-a od Treyarch.

Z seriami Battlefield or Call of Duty mam tak, że jako pierwszy odpalam tryb dla wielu graczy. Taka natura produkcji. Studio wyciągnęło wnioski i po roku przerwy wraca ze świeżymi patentami w multiplayerze – spokojnie to jeszcze nie czas jetpacków i różowego kamuflażu. Pierwszą, zauważalną nowością jest wewnętrzna waluta, za którą kupujemy nowe bronie, dodatki, kamuflaże, perki, generalnie wszystko, gdyż nic nie odblokowuję się tak po prostu. Dobry patent pozwalający skupić się na wybranej spluwie i nie skakać po wszystkim “bo nowe”. Kasę zarabiamy poprzez wszelakie wyzwania, których jest ogrom, podobnie jak zresztą w poprzednim Call of Duty: Modern Warfare 2 (PS3). Wyzwania związane są dosłownie ze wszystkim: trybami, przedmiotami, akcjami na potyczkach itp. To, czego wcześniej w serii nie było to kontrakty i mecze z zakładami dla graczy. Kontrakty wykupujemy za kasę, stanowiącą ¼ nagrody za jego wykonanie. Dla przykładu kontrakt może brzmieć: wykonaj 3 headshoty bronią MP5 w jednym meczu, bez śmierci. Mają także swój czas aktywności, a sama pula kontraktów zmienia się co – bodajże – dzień. Innym sposobem na zebranie kasy są nowe gry “hazardowe”. Występują w trzech wariantach różniących się pulą wejściową oraz oczywiście nagrodami. W każdym z nich znajdziemy kilka trybów, m.in. znajomy mi z trzeciego Battlefielda tryb “Mistrza broni”. W skrócie co kill zmienia nam się broń, a osoba na serwerze, która pierwsza osiągnie wynik 20 zabójstw wygrywa. Za pierwsze miejsce otrzymujemy trzykrotną wartość wpisowego, za srebro podwójną itd. Kolejna bardzo udana nowość i fajnie, że poznałem pochodzenie jednego z ulubionych trybów Battlefield 3 (PS3).

Call of Duty: Black Ops (PS3) rozpoczęło również budowanie całego “świata” społeczności COD. Poprzez zakładkę społeczność mamy możliwość oglądania filmów i zrzutów ekranów innych graczy w sieciowym trybie gry. Pewnie drapiecie się w głowę pytając: jak bez przycisku SHARE na padzie PS3? Otóż mamy możliwość odegrania z poziomu spektatora kilkunastu, jak nie kilkudziesięciu ostatnich naszych meczy. Gra zapisuje w formie danych, co działo się na mapie, a później my możemy to odegrać w formie powtórki. Niczym replay z Gran Turismo. Do dyspozycji naszej pełna paleta narzędzi: przełączanie się pomiędzy graczami, możliwość cięcia materiału, robienia zrzutów oraz 3 ustawienia kamery, w tym swobodna. Oglądanie siebie w akcji “z lotu ptaka” lub podążając za sobą niczym dron, to naprawdę fajny bajer. Zapisane filmiki i screenshoty udostępniamy w bibliotece tytułu, a inni mogą je pobierać i na nie głosować. I to by było tyle jeśli chodzi o nowości, gdzie reszta to “stary dobry COD”. Multiplayer jest wciąż bardzo szybki, rundy błyskawiczne, możliwość zabawy online i na podzielonym ekranie, trybów gry od zajebania, a na porządku dziennym jest spotkanie dzieciaka przy mikrofonie, który może i ma ratio 0-12, ale nagada się za całą drużynę – unikajcie gry w środku dnia. Po prostu Call of Duty, które się “kocha lub nienawidzi”. Ku mojemu zaskoczeniu naprawdę dużo osób gra nadal w tytuł z 2010 roku, więc nie miałem żadnego problemu w solidnym sprawdzeniu multi.

Nie każdy jednak musi przepadać za PvP, więc Treyarch kontynuując, co zaczął w Call of Duty: World at War (PS3) i tym razem dodał do produkcji tryb zombie. Studio zwęszyło potencjał jaki ma w sobie tryb kooperacyjnej walki z hordą zombie i postanowiło go nieco “upudrować”. Zupełnie nowe mapy, nowe rodzaje zombiaków i duże skupienie się na trybie zombie w DLC. Ponowne uśmiercanie umarlaków z trójką znajomych i w humorystycznym zacięciu to niezła zabawa, a z dużym prawdopodobieństwem jestem w stanie sobie wyobrazić lepsze wrażenie w połączeniu z grą ze znajomymi, nie randomami. Niestety nikt ze znajomych nie dał się przekonać na wspólne sprawdzenie Zombie kanapowo lub online, a bez odpowiedniego wprowadzenia w najlepsze “wybory” i komunikacji jest tylko ok. Aczkolwiek hasła rzucane przez bohaterów i możliwość grania J.F.K., Nixonem lub Fidelem Castro, przynajmniej powoduje uśmiech na ustach. Twórcy dorzucili także do gry “jajko wielkanocne” w postaci trzeciej mapy dla trybu z umarlakami, gdzie gameplay zmienia się w top-down, twin-stick shootera. Raczej ciekawostka, niż solidny argument za tytułem, jednak wciąż.

Kiedy już dotarłem do trybu dla jednego gracza został ponownie bardzo przyjemnie zaskoczony. Całość historii kręci się wokół Alexa Masona. Żołnierza do zadań specjalnych. Fabułę rozpoczynamy od Kuby, gdzie Mason wraz z dwójką innych agentów mają za zadanie zlikwidować Fidela Castro. Po akcji, Mason dostaje się do niewoli i zostaje zesłany przez niejakiego Nikite Dragovic do Workuty. Obozu pracy/więzienia na terenie ZSRR (akcja gry to lata ‘60 XX w.). Tam poznaje Viktora Reznova, którego imię powinno zapalić w głowie lampkę każdemu, kto ukończył Call of Duty: World at War (PS3). Tak, to ten sam Reznov, który towarzyszył nam w w/w tytule od Stalingradu po oblężenie Berlina. Zdradzony przez Dragovica poprzysiągł zemstę na byłym “komracie”. Mason i Reznov się zaprzyjaźniają. Stają się braćmi i razem wywołują bunt w obozie. Po efektownym pościgu na motorze, partnerzy zostają rozdzieleni. Mason powraca do kraju, gdzie dostaje zadanie od samego prezydenta J.F.Kennedy: likwidacja Dragovica i zabezpieczenie niebywale niebezpiecznej dla świata broni chemicznej “Nova-6”, którą antagonista zdobył zdradzając właśnie Reznova pod koniec II WŚ – zobaczymy to dzięki misji-retrospekcji. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Mason musi dopaść Dragovica, ścigając go od wietnamskiej dżungli po Hong Kong i góry Ural. Gdyby tylko tajemnicze liczby, rozbrzmiewające w głowie agent. Bez bicia się przyznam, że jestem bardzo mile zaskoczony fabułą produkcji. Całości nadaje smaczek fakt, że wszystko obserwujemy z poziomu przesłuchiwanego Alexa Masona! Przypięci pasami do krzesła, poddawani elektrowstrząsom i choć zwroty akcji do najbardziej oryginalnych nie należą, przeprowadzono je bardzo umiejętnie, przez co produkcja jest naprawdę dobrym “kinem akcji”. Dlaczego kinem? Ponieważ takiej obsady aktorskiej nie powstydziłby się największy hit dużego ekranu.

Sam Worthington (Avatar), Gary Oldman, Ed Harris, Ice Cube, a także znani nam, graczom Troy Barker i Nolan North. Grubo. Sam spisał się w roli Alexa Masona znakomicie, podobnie jak i reszta aktorów podkładających głosy. Gigantyczne nazwiska ze świata rozrywki nie kończą się na aktorach, podkładających głosy. W jednej z misji gry towarzyszyć będzie nam “Sympathy for the Devil” od Rolling Stones, napisy końcowe udźwiękowiono “Won’t back down” Eminema, jako easter egg w trybie z zombie dodano “Not ready to die” kapeli Avenged Sevenfold. Activision wrzuciło 6 bieg w komercjalizacji swojej marki, a wszyscy wiemy, że lata później jest już tylko tego typu zagrywek więcej i więcej. Nie ujmując jednak reszcie przygotowanego przez Sean’a Murray ścieżce dźwiękowej, która podobnie, jak przy World at War wyszła mu znakomicie. Zarówno w kampanii, jak i multiplayerze, gdzie wstawki ciężkiego gitarowego brzmienia przypadły mi bardzo do gustu.

Grę zbudowano na silniku wszystkim znanym, przeważnie hejtowanym lub pogodzonym się z nim, że jest jaki jest. Przy większej rozróbie nie ma czasu na przyglądanie się każdej teksturze, przedmiotowi leżącemu na ziemi, czy modelom drugorzędnych i trzeciorzędnych postaci. Umówmy się, że ktokolwiek siada do Call of Duty nie oczekuje graficznej ekstazy. Nie żebym tłumaczył Acti za brak ciągu do inwestowania bardziej w prezencje serii, ale gra wygląda znośnie. Na tyle znośnie by jej wykonanie nam nie przeszkadzało w przyjemności z grania, aczkolwiek zdarzają się widoki lub skrypty, które mogą się podobać. Bardzo podobał mi się Wietnam, szczególnie podcza misji na łódce nocą. Podobnie do grafiki jest z rozgrywką, gdzie również niczym nas nie zaskoczono. Skrypt goni skrypt, są pościgi na motorach, polatamy sobie helikopterem, popływamy łódką, a nawet zasiądziemy za radarem zwiadowczego samolotu Blackbird. Mało? Jasne, że nie. Po to dokładnie kupiłem tę serię i dostałem dokładnie to, czego nie dostarczyło mi Call of Duty: World at War (PS3). Zdecydowanie bardziej pasuje mi fabularne podejście do kampanii dla jednego gracza i może dzięki przerwie do serii, nie czuję potrzeby powrotu do klimatów II WŚ. Udana kampania, powrót kooperacji i rozbudowany multiplayer, gdzie na chwilę obecną “customizacja” zatrzymała się na kamuflażu broni (paleta kolorów wojskowych), dodaniu taga i ikonki garacza na uzbrojeniu oraz kolorystyce celownika typu red dot. Przede mną Call of Duty: Mordern Warfare 3 (PS3), za którym stoi studio Infinity Ward po wielkim kryzysie lat 2010-2011. Bardzo jestem ciekaw, jak wypadnie trzecie MW na tle świetnego Black Ops od Treyarch.

PLUSY

  • Fabularne podejście do kampanii
  • Wciągająca historia Alexa Masona
  • Plejada gwiazd w głosach postaci
  • Widowiskowe skrypty
  • Liczne nowości w multiplayerze
  • Powrót trybu zombie jako cenny element gry, a nie ciekawostka

MINUSY

  • Oprawie graficznej przydałby się solidny remont

Prawdopodobnie z najlepszą kampanią dla jednego gracza i solidnymi trybami dla wielu graczy, to jak dotąd najlepsze Call of Duty.

Ocena: 8.5/10

3 myśli w temacie “Call of Duty: Black Ops (PS3)

    1. Dzięki za komentarz. Zajrzałem na blog i widzę, że stawiasz dopiero pierwsze kroki w blogowaniu. Życzę powodzenia, a jeśli miałbyś jakieś pytania wal śmiało przez formularz kontaktowy na stronie (znajdziesz go w menu pod banerem).

      Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.